czwartek, 24 grudnia 2015

Od Mavis CD Akihiro

<Jednym słowem; udupiłeś mnie>
Uśmiechnęłam się pod nosem, wyszeptałam życzenie i po chwili wszystkie moje rany zaczęły się zrastać. Krew ponownie wróciła do moich żył, a ja okręciłam łeb dookoła, aż strzykały mi wszystkie kości. Spojrzałam za odchodzącym basiorem. Godzina. Nie więcej. Nie zamierzałam się spieszyć. Wykonam tak zwaną 'akcję partyzancką', którą stosuję w trudnych przypadkach. Już zrozumiałam, że basior nie ma zamiaru mi zaufać. Za nic. Będzie święcie przekonany, że pragnę go zaatakować i nie uwierzy w żadne moje słowa. Ruszyłam w przeciwnym kierunku. Zagłębiałam się w las coraz bardziej, moje łapy pokryły się sporą warstwą błota. Czułam chłód bijący od podłoża usłanego dużymi, brudnymi kałużami. Gdzieniegdzie zapodziały się jakieś owady, chodzące cicho i szybko po ziemi i usiłujące umknąć przed większymi od siebie. Beznamiętnie wpatrywałam się w ich rozpaczliwe próby ucieczki przed moją łapą. W pewnym momencie zaczęłam zataczać szeroki łuk, aby zmienić kierunek mojego chodu. Chciałam obejść basiora. Zakładając, że będzie poruszał się tym tempem, którym mnie opuścił i nie zmieni kierunku, powinnam była za jakieś piętnaście minut stanąć przed nim. Czas nie dłużył mi się, z każdym krokiem serce przyśpieszało, na samą myśl o walce przechodziły mnie zabawne dreszcze. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wypuściłam powietrze pyskiem. Zamieniło się ono w mgiełkę, która unosiła się chwilę, a potem wyparowała. Wzięłam głęboki oddech i przyspieszyłam kroku. Wreszcie udało mi się zatoczyć ładny łuk. Stałam na samym skraju lasu, gdzie rosły ostatnie drzewa oberwane z liści. Usiadłam na zimnym podłożu i czekałam. Po kilku chwilach dostrzegłam w oddali jakąś ciemną plamkę. Oblizałam pysk, gdy bezkształtna masa przybrała postać wilka. Chudego wilka. Zmrużyłam oczy, a gdy basior zbliżył się na tyle, by mnie usłyszeć, zawołałam:
- Ładne przedstawienie!
Zauważyłam, jak wszystkie jego mięśnie drgnęły w nagłym skręcie tułowia, dzięki któremu mógł mnie zobaczyć. Stanął w miejscu, z uniesioną w powietrze łapą. Patrzył na mnie pustym wzrokiem. Nie zamierzałam się zbliżyć. Pierwszy krok pozostawiam jemu. Uniosłam wyzywająco brwi, po czym delikatnie szarpnęłam łbem w bok. Basior przestąpił z łapy na łapę, ale nie wykonał żadnych innych ruchów. Zobaczyłam tylko uśmiech wpełzający na jego pysk. Odwzajemniłam ten wredny, złowieszczy uśmieszek i nadal czekałam. Niech to on zdecyduje o losie. Walka? A może jednak neutralność? Nagle wilk wykonał kilka kroków w moją stronę. Najpierw szedł niepewnie, potem coraz szybciej. Jego wolny krok przemienił się w trucht, a kiedy staliśmy w odległości trzech metrów, powiedział głośno:
- Naprawdę chcesz to zaczynać!?
- Niby czemu nie? - odparłam z błyskiem w oku. - To nie ja chciałam atakować!
- Teraz ci się nie uda. Widzę, że chcesz walki.
- Mylisz się. To po prostu konieczność.
- Ale nie powstrzymasz się od rozlewu krwi, prawda?
- To do mnie niepodobne, ale... nie mogę zaprzeczyć, że jeśli zaatakujesz, będę się bronić. Mam czym.
- Twoje moce niewiele znaczą w stosunku do moich - zaśmiał się ochryple.
- Być może. Ja jednak jestem jeszcze mądra - również się zaśmiałam, a wilk spojrzał na mnie wrogo. Po chwili dodałam:
- Wiesz, że można to rozegrać inaczej. Po co walka? Będziemy nieustannie toczyć bój? Nie na tym to polega - tutaj wilk kłapnął szczęką, aby mnie uciszyć. Nie dałam się jednak zastraszyć - Zakończmy to, co jeszcze się nie rozpoczęło. Walka nie ma sensu.
- Tchórzysz? - zapytał z przekąsem.
- Nie obrażaj mnie - uśmiechnęłam się. - Może i jestem waderą, ale to nie znaczy, że jestem od Ciebie gorsza, mój drogi.
- Pomińmy zbędne uprzejmości.
- Nie są zbędne. Błagam... bawimy się zupełnie jak szczenięta. To nie przystoi dorosłym. Zakończmy tą bezsensowną dyskusję i chodźmy do Alfy.
Basior wydawał się być dość zdziwiony tym nagłym zwrotem akcji. Nie byłam pewna, czy dał się na to nabrać, ale nie odzywał się już.
- Idziesz? - spytałam. - Jestem pewna, że Ashita chętnie Cię przyjmie, nawet, jeśli dość poważnie zadarłeś z Betą - zaśmiałam się i ruszyłam w jego kierunku. Minęłam go dość obojętnie, czekając na to, co zrobi. Szłam dalej, nie zwracając na niego uwagi. Po chwili usłyszałam jego głos:
- Dobrze. Pójdę z Tobą. Ale zdradź mi swoje imię.
- Ty nie znasz mnie, ja nie znam Ciebie. Niech tak pozostanie - uśmiechnęłam się do niego przez ramię.
<Akihiro?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT