Obudziłam się obok Ignis'a, z resztą, jak zawsze. Zauważyłam, iż Green
Snow otacza nas swoim ciałem. Powoli wstałam, by nie obudzić wilka, p
czym zagwizdałam cicho. Green wstał, również powoli i wychodząc z
jaskini przeciągnął się. Rozprostował skrzydła. Były dosyć
ogromne...Pierwszy raz widziałam je w całej okazałości.-*A dlaczego by
nie?*-pomyślałam.
-Zostań tu, Green.-nakazałam, a smok posłusznie został w miejscu.
Zaczęłam szukać jakiegoś jelenia. Później, kiedy zabiłam go, zaniosłam
do jaskini, obdarłam ze skóry. Ze skóry zrobiłam "siodło" i podeszłam z
nim do Green'a. On popatrzył na mnie, a późnej zaskrzeczał. Później
rozmawialiśmy za pomocą telepatii.
-No chyba nie!-zdziwił się.
-Em...tak. Chodź, zobaczymy na co NAS stać...
Smok dał założyć sobie siodło. Nagle przez myśl przeszło mi, jak bardzo
zdążyłam go pokochać i jak się cieszę z posiadania go. Wskoczyłam na
niego i poczułam niepewność.
-No...mały...ruszaj.-nakazałam, a smok zaskrzeczał i ile sił w
skrzydłach szybko wzbił się w powietrze. Wilki na ziemi zadzierały łby
do góry, by popatrzeć na nas. W końcu...smoki na razie mają dwa wilki.
To nie codzienny widok-smok w powietrzu. Nagle podlecieliśmy za wysoko i
smok skrzecząc i hamując, zrzucił mnie. Utrzymywał się w powietrzu, w
jednym miejscu jak koliber, a ja leciałam w dół. Wszystkie wilki zaczęły
biec, ale było już za późno. Runęłam na ziemię. Ostatnie, co zdążyłam
zobaczyć, to wilki i smok lecący mi na pomoc...
~~~
Obudziłam się i zobaczyłam obok siebie martwego smoka.
-Nie, nie, nie, nie, nie!-krzyknęłam i zaczęłam płakać.
-Wstrzyknęliśmy krew twojego smoka do...twojego organizmu.-rzekł jakiś wilk.
-Jak mogliście?! On mógł sobie żyć! Ja mogłam umrzeć! Nienawidzę was!-darłam się przez łzy.
-Sam chciał to zrobić...-odparł ten sam wilk.-Bardzo mi przykro, on jest bardzo lojalny...a raczej był...
-Nie!-krzyknęłam.
Nagle przybiegł Ignis.
-Co się stało? White!-ujrzawszy mnie płaczącą nad martwym smokiem podbiegł do mnie.
-On...on oddał za mnie życie!-płakałam.
-Może teraz...biega już po drugiej stronie...ekhem! ognistego mostku?-próbował mnie pocieszyć, lecz na darmo.
-Umiesz pocieszyć!-krzyknęłam i przytuliłam szyję smoka.
On nagle otworzył ślepia.
-Green!-krzyknęłam i przytuliłam go jeszcze mocniej.
On ustał na dwóch tylnych łapach, po cym siadł i postawił też te
przednie. Podeszłam obok jego łapy i usiadłam na niej. On skrzydłami
zrobił jakby "ścianę", po czym zamknął skrzydła. Nagle przytuliłam się
do jego brzucha. Smoki są...ciepłe.
-Aha, czyli nowa moc-regeneracja? Umrze i zmartwychwstaje, hm?-spytał jakiś wilk.
-Tak!-odpowiedziałam.-A teraz-wybaczcie!
Wsiadłam na smoka i znów lecieliśmy. Tym razem "płytko" i powoli.
Sunęliśmy jak orzeł...Tak...powoli. Nagle nadszedł zachód słońca i razem
lecieliśmy w stronę ognistej kuli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz