czwartek, 31 grudnia 2015

Od Touki cd Lelou

Poczułam jak rana piecze, lecz nie skarżyłam się nie chciałam wyjść na jakąś beksę, dlatego zwyczajnie nic nie mówiłam. Lelou patrzał na mnie podejrzliwie.
-Chodźmy, szkoda czasu. -powiedziałam oschle.
-Nie sądzisz, że mały odpoczynek zrobiłby dobrze twojej ranie? -powiedział basior.
-Przestań gadać bzdury, nic mi nie jest. Mówiłam już to tylko draśnięcie. -wycedziłam przez zaciśnięte zęby. -Lepiej się rusz, zaraz się ściemni. To nie lato, że jasno jasno jest cały dzień. -mruknęłam.
-Dobra, dobra nie gorączkuj się. Daj się chociaż opatrzyć. -basior chwycił mnie za łapę, a ja zapiszczałam. Wystraszony piskiem odskoczył. -Czyli jednak cię boli?
-Owszem, ale dam radę. Nie takie rany się miało. -mrugnęłam oczkiem i ruszyłam w stronę jaskini wilczycy. Basior najwyraźniej przejęty moją raną przez całą drogę mi zrzędził, że taka rana może być zakażona itd.
Kiedy dotarliśmy do jaskini Mei, było już całkowicie ciemno. Zastanawiałam się czy trafiliśmy w dobre miejsce, ponieważ grota wyglądała na opustoszałą. Nagle z ciemności wyłoniła się wilczyca i gestem zaprosiła nas do środka.
-Mei, mamy to o co nas prosiłaś. -powiedziałam i przekazałam składnik.
-Dziękuje, wszystko inne mam, o widzę że masz ranną łapę. -powiedziała surowo patrząc na zranienie.
-E tam draśnięcie..zaraz się zagoi. -powiedziałam rozglądając się po jaskini.
-Pewnie tak, tylko będzie się paprać zanim się zagoi, wypijesz też to antidotum.
***
Wilczyca po kolei wrzucała do kociołka przeróżne rzeczy, korzonki, jakieś smocze łuski, wiewiórczą ślinę, rybie oczy. Wyglądało to niemal jak szamański taniec, a może był? Po godzinie napój był gotowy, razem z Lelou wypiliśmy na pół, oboje się wzdrygnęliśmy i wykrzywiliśmy pyski w drugą stronę.
-Ohyda. -powiedziałam.
-Ale paskudztwo. -powiedział kaszląc.

<Lelouch? Wiem brak weny. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT