środa, 30 grudnia 2015

Od Lelou do Touki

Biegłem tuż za waderę, próbując jak najdalej stawiać łapy. Cały czas starałem się wydłużyć krok, przyśpieszyć, byleby uciec od wiewiórek trucicielek. Gnaliśmy wręcz w szalonym tempie, jednak rude stwory zaczynały nas powoli doganiać. Zacisnąłem powieki, zbierając w sobie całą magię. Moc powoli wędrowała do każdej mojej komórki ciała, wypełniając je lekkością i energią, która rozpaczliwe domagała się uwolnienia.
- Przemiana Ao: Skrzydła i Szpony!- krzyknąłem głośno, dając się ponieść cudownemu uniesieniu.
Energia, korzystając ze sposobności, natychmiast opuściła moje wnętrze, gromadząc się wokół moich łap; przednie rozszerzyły się i całkowicie zmieniły wygląd, wyrosły na nich ptasie pióra. Natomiast tyle wydłużyły się w ostre, ptasie szpony, gotowe przebić wszystko, co stanie im na drodze. Moje ciało było zaskakująco lekkie, ziemia zaś twarda, zdawała się więzić wszystko tuż przy sobie. A ja nienawidzę mieć narzuconych kajdan. Wiem - części z nich po prostu nie mogę zrzucić, to mój obowiązek, ten, za który gotów jestem oddać życie. Ale na żadne inne się nie zgodzę.
Wydałem triumfalny okrzyk i chwyciłem Toukę w swoje szpony, uważając, aby nie wbić ich zbyt mocno w ciało wadery; zamachnąłem się kilka razy skrzydłami, a ogromne wiewiórki zaczęły warczeć w naszą stronę. Jedna z nich szybko podskoczyła, kiedy jeszcze nie wzniosłem się wystarczająco wysoko. Zaczepiła pazurami o tylną łapę czarnej samicy, jednak szybko spadła.
- Wszystko w porządku?- zapytałem.
- To tylko zadraśnięcie- odparła.- Lepiej się ruszaj szybciej!
Uśmiechnąłem się lekko i wzleciałem ponad poziom drzew, nadal zwiększając odległość od ziemi. W końcu dotarliśmy do chmur. Jako że słońce niedawno zaczęło zachodzić ich zwykły, biały lub szary kolor, zastąpił róż, szkarłat oraz oranż, zaś niebo przybrało delikatny, rubinowy odcień.Promienie, przypominające złoty blask anielski, leniwie kładły się na obłokach, jakby usiłując odnaleźć najlepsze miejsce do spoczynku. Zimne podmuchy wiatru kłuły nas co kilka sekund, co rusz spychając z kursu. Zerknąłem ponownie w stronę nieba: nieskończenie wielka kopuła zdawała się milcząco w nas wpatrywać, niczym czujne oczy matki, kiedy jej dziecko po raz pierwszy otwiera oczy, gotowe na przywitanie świata, w którym od dzisiaj ma żyć.
Zawsze miałem wrażenie, że to właśnie tam jest moje miejsce. Pragnąłem dotrzeć na sam szczyt, by pozostać na wieki między gwiazdami. Westchnąłem równo z powrotem do rzeczywistości. Tej, w której jakaś złośliwa istota związała mój los z ziemią, która tak zazdrośnie pilnuje, by żadne stworzenie nie odeszło od niej na zbyt długo.
- Touka- zacząłem, omijając łagodnym łukiem szkarłatną chmurę- co byś powiedziała, gdybym cię poprosił o towarzyszenie mi w drodze ku gwiazdom, albo i dalej?
- O co ci chodzi?- odparła, nieco zaskoczona moim nagłym pytaniem.
Uśmiechnąłem się- sam do końca nie znałem odpowiedzi na jej pytanie.
Akurat w tym momencie zawiał mocniejszy wiatr. Równocześnie zdałem sobie sprawę, iż moje skrzydła poruszają się coraz wolniej.
- Będą kłopoty- mruknąłem.
- Mówiłeś coś?- zapytała wadera, kiedy zapanował chwilowy spokój.
- Że czeka nas lądowanie w trybie ekspresowym!
Ostro zapikowałem, oczywiście nadal mocno trzymając Toukę. Wiatr zdawał się żywcem zdzierać nam z skórę z sierści (no i piór).
- Zwolnij, Lelou!- krzyknęła wilczyca, kiedy ziemia była już naprawdę blisko.
Odczekałem dwie sekundy, po czym rozpostarłem szeroko skrzydła, natychmiast wytracając pęd. Łagodnie opadliśmy na miękki śnieg, który niedawno spadł. Przemieniłem wszystkie swoje ptasie elementy na wilcze.
Touka nagle cicho jęknęła, najwyraźniej usiłując zrobić kilka kroków. Rana na jej łapie otworzyła się i teraz skapywała na podłoże, barwiąc biały puch na szkarłatny odcień. Podskoczyłem w stronę towarzyszki, obserwując ją.
- Zaraz coś się poradzi- mruknąłem.- Lepiej usiądź, co?
<  Touka? Przepraszam, brak pomysłu na zakończenie :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT