Spojrzałem się na Riki lekko zaniepokojony, jednak mimo to skinąłem głową.
-Zajmij się tamtym.
Wskazałem ruchem głowy na niższego mężczyznę. Wadera skinęła głową,
dosyć szybko przypuściła atak ogłuszając swoją ofiarę. Widząc to drugi
mężczyzna zaczał szybkim krokiem iść jej stronę. Wziąłem rozpęd i
skoczyłem mu na plecy zatapiając zeby w jego umięśnionym karku. Po lesie
rozległ się jego krzyk, zabolały mnie od tego uszy przez co poluzowałem
na chwilę zacisk szczęk. Przemieniłem się w szkielet i zacisnąłem z
powrotem swoją paszczę. Kręciłem głową pogłębiając rany. Krew spływała
po nim na ziemię. Jego nogi uginały się podnjego jak i moim ciężarem. W
końcu padł z trudem już oddychał. Przez chwilę myślałem aby skrócić jego
cierpienie jednak po chwili namysłu wbiłem zęby mocniej by zadać
głębsze rany a po chwili puściłem jego kark i odeszłem od niego.
-Nie zabijesz go ?
Kątem oka spojrzałem się na wykrwawiającego się mężczyzne.
-Nie.
Riki była zdzwiona moją postawą jednak ja po prostu poszedłem dalej.
(Riki ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz