środa, 30 grudnia 2015

Od Riki do Rivaille

Również przytuliłam się do Rivaille’go.
- Ty wiesz jak sobie poradzić w takich sytuacjach- zaśmiałam się.
- No wiesz, przydatna taka wiedza- również zaśmiałam się. Dałam jeszcze całusa basiorowi po czym zaczęłam brnąć dalej przed siebie by sprawdzić czy nie ma gdzieś mniejszej ilości śniegu. Miałam nadzieje, że przynajmniej te kulki śnieżne nie będą się przyczepiać do mojego brzucha. Gdy weszliśmy już na bardziej prosty grunt niż wcześniej, śnieg zniżył się trochę przez co wreszcie te małe kulki nie przyczepiały się do mej sierści. Tylnimi łapami wyczyściłam sobie podbrzusze po czym podeszłam bliżej do basiora który stał kilka kroków dalej. Uśmiechnęliśmy się do siebie po czym spojrzałam na zamarznięte jezioro które znajdowało się pośrodku lasu.
- Lód wygląda na gruby… Może się poślizgamy?- zaproponowałam z uśmiechem.
- Nie jestem w tym dobry…- odpowiedział basior.
- Nie martw się, ja też- zaśmiałam się po czym zaczęłam przedzierać się przez śnieg w kierunku jeziora. Basior podążył za mną. Kiedy dotarłam do zamarzniętego zbiornika wodnego, weszłam powoli na lód i wolnym tępym ruszyłam przed siebie. Rivai również wszedł na lód. Oboje po woli ślizgaliśmy się gdy nagle się wywaliłam, a samiec po mnie. Oboje się zaczęliśmy śmiać. Jednak po chwili ja zaprzestałam bo usłyszałam dźwięk który mnie zaniepokoił. Pękanie lodu. Spojrzałam na zamarzniętą powierzchnię. Lód zaczął pękać właśnie obok Rivaille’go.
- Rivai, odejdź z tam tond!- krzyknęłam, ale było już za późno. Powierzchnia załamała się pod basiorem, a ten wpadł do lodowatej wody. Czym prędzej wstałam i podbiegłam jakoś do dziury w lodzie. Zdziwiony samiec próbował się wynurzyć jednak jakoś nie mógł. Widziałam jego ruchy jeszcze pod wodą. Spoglądał ciągle w dół i w górę. Próbował chwycić mą łapę którą wyciągałam w jego kierunku jednak był za daleko. Nagle basior mnie dosięgną jednak nie udało mi się go wciągną bo to co go trzymało wciągnęło i mnie. Nagle straciłam przytomność. Po pewnym czasie poczułam zimny kamień na którym leżałam i lodowatą wodę na moim ciele. Powoli otworzyłam oczy. Co pierwsze zobaczyłam to Rivaille’go leżącego przede mną. Spojrzałam w inną stronę. Byliśmy w jakimś skalnym pomieszczeniu z kratami. No cudownie, znów wiezie. Przed oczami zobaczyłam obraz kopalni Krasnoludów. Powoli podniosłam głowę i doczołgałam się do basior. Delikatnie zaczęłam trącić go nosem. Ten na szczęście się obudził, lecz sykną z bólu.
- Łapa?- zapytałam. Samiec skiną głową.
- Da się przeżyć- rzekł. Sam rozejrzał się po pomieszczeniu. Po jego pysku zobaczyłam to samo niezadowolenie co moje. Nagle jakaś pokraczna istota podeszła do krat. Chodziła zgarbiona, a na jego grzbiecie widać było granatowy grzebień. Sam był cały niebieski z czarnymi plamami na ciele i ociekał wodą.
- Wstali…- sykną po czym odszedł od krat.
- Wodnołaki…- szepną Rivai.
- Co?- zapytałam zdziwiona.
- To stworzenia które zamieszkują różne wody. Słyszałem kiedyś o nich. Ale jak one tu dotarły?- popatrzył na ziemie zamyślony basior.
- Hm… Może jakieś tajne przejście znalazły i się tu dostały?- zasugerowałam.
- To możliwe… Musimy się jakoś wydostać, znaleźć to przejście jeśli jest, zagonić je tam i je zamknąć jakoś. Nie chcę aby żyły w tej wodzie- powiedział Rivaille.
- Ja też nie… Ech… Trzeba pomyśleć jak uciec wpierw- szepnęłam.

<Rivaille? Wybacz, ale nie miałam pomysłu na nic spokojnego i akcje musiałam jakoś rozkręcić... ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT