czwartek, 17 grudnia 2015

Od White (Quest nr. 15)

Nie będę opowiadać zbędnego wstępu. Wroga wataha miała atakować nasze tereny. Stałam niedaleko Lasu Śmierci, tam myślałam o atakach. Pilnowałam jakby "środka" terenów. Nagle...wydarzyło się coś strasznego. Wroga wataha zaczęła biec w moją stronę. O nie! Przecież walka miała nastąpić daleko od środka watahy! A ja byłam sama! Kiedy przyszli, pozabijałam kilka wilków, ale później nie miałam już siły. Nagle wyskoczył mój stary kumpel z wojska.
-Ashito?-spytałam.
-Nie gadaj, tylko wstawaj!-warknął, podniósł mnie i podciął gardło jakiemuś wilkowi. Ja u jego boku walczyłam odważnie. Poczułam się jak z bratem. Ach...mój brat. Ashito był prawie cały we krwi. Dla mnie był jak brat! Zaczęliśmy zabijać, aż...zostały same Alphy. Popatrzyliśmy po sobie i ruszyliśmy wolnym, lecz pewnym i pełnym dumy krokiem. Kiedy stanęliśmy wypięliśmy dumnie pierś. Samiec Alpha zawarczał groźnie. Ja rzuciłam się na niego, a Ashito zdziwiony rzucił się na jego żonę. Walka z samcem była zacięta. On mnie w kark-ja go w kark. On mnie w łapę-ja go w łapę, i tak dalej... Z samicą Alpha łatwo poszło, bo Ashito po chwili biegł w moją stronę. W końcu zabiłam i Alphę. Oderwaliśmy ich łby, cierniem przebiliśmy złączone razem jęzory wilków i wrzuciliśmy w górę. Dzięki mocy Ashita, w powietrzu łby wybuchły. Części mózgów wilków rozbryzgały się na wszystkie strony. Śmialiśmy się, po czym Ashito popatrzył na mnie poważnie.
-Muszę wracać. Dowiedziałem się o tej walce i musiałem tu przybiec, ze względu na ciebie, ale teraz bywaj, White! Pamiętaj, Królowo Kruków...krucza moc zawsze będzie z tobą!-rzekł, po czym odbiegł.
Długo myślałam o tym, aż w końcu ze zmęczenia położyłam się spać. Wojownicy z watahy dziwili się, jaki dobry wojak pokonał całą watahę...lub...wojacy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT