Wstałam i obmyłam pysk wodą. Patrzyłam w swoje odbicie, które
"falowało". Westchnęłam i spojrzałam na Ignis'a, który czekał
niecierpliwie. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się.
-Możemy iść-rzekłam.
-W takim razie chodźmy.-odpowiedział.
Węszyliśmy obok siebie szukając zwierzyny. Wytropiliśmy stado karibu.
Ignis kiwnął głową i zaczęliśmy się skradać. Znaleźliśmy dosyć słabego
osobnika, po czym skoczyliśmy na niego, płosząc stado. Ugryzłam w kark,
na którym natrafiłam na żyły powodując bardzo silny krwotok. Zwierzę
upadło, a Ignis dokończył robotę. Ugryzł w gardziel i po chwili zwierzę
nie żyło.
-Super! Piona!-krzyknął Ignis, a ja przybiłam "pionę".
Złapaliśmy za przednie nogi martwego karibu i ciągnęliśmy.
Uśmiechnęliśmy się prawie w tym samym czasie, a ja spuściłam wzrok. W
tym czasie zaczął padać...śnieg! Spojrzałam w niebo. Ładnie wyglądają te
śnieżynki, opadające na pysk...w końcu dotarliśmy do jaskini. Ignis
kazał mi zamknąć oczy, a kiedy pozwolił je otworzyć, ujrzałam miliony
świec wokół nas. Ale pięknie wyglądały! Miałam ochotę rzucić się
Ignis'owi na szyję, ale nie mogłam...Lecz tylko podeszłam do basiora i
oparłam głowę na jego szyi. Później popatrzyliśmy na
siebie...tak...inaczej. Zaczęliśmy jeść, a kiedy zostało mało jedzenia,
wyglądnęłam na dwór i...wieczór? Dlatego tak ładnie widać świeczki. Ja
znów wtuliłam się w Ignis'a.
-Ignis?-szepnęłam.
-Tak?-odszepnął.
-Ja...chyba się zakochałam...-odpowiedziałam szepcząc.
<Ignis? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz