Stałam ciężko dysząc, bestia zniknęła mi z pola widzenia zaraz po tym
jak poskromienie przestało działać. Nastawione uszy wyłapywały
pojedyńcze drgania oraz szturchania kamieni. Jednak w pewnym momencie
wszystko ucichło, przez tą ciszę moje serce zaczęło bić szybciej.
Niepokojąca cisza, dłużyła się w nieskończoność, zrobiłam krok do przodu
i wtedy poczułam drżenie. Narastało z każdą chwilą, rozglądałam się
nerwowo aż dostrzegłam dwa jarzące się na czerwono punktu po mojej
lewej. Zaczęłam biec w ich kierunku po to by w odpowienim momencie paść
na plecy o podrapać stwora po brzuchu. Wbiłam swoje pazury jak
najgłęniej potrafiłam. Rozpędzone stworzenie nie mogło się zatrzymać od
tak. Przebiegło jeszcze kilka kroków ciągnąc mnie za sobą. Ryczało
wściekle kiedy jego krew spływała bo moich łapach kapiąc na brzuch.
"Teraz albo nigdy" wbiłam zęby w rozszarpaną skórę. Zaczęłam ciągnąć za
nią zaciskając mocniej szczęki. Z nowych ran lała się karmazynowa ciecz.
Wciąż jej przybywało wraz z ranami. Bestia wiła się niespokojnie i
stawała na tylnych łapach, przednimi starała się mnie ściągnąć jednak
jej wysiłki szły na marne. Czując smak krwi w pysku moja agresja
wzrosła. Dałam się ponieść emocją, moje pazury orały jej brzuch a moje
zęby rozrywały skórę. Miałam nadzieje, że to się zaraz skończy. I nie
myliłam się. Bestia chwiała się na swoich ciężarnych łapach, było już
wiadomo że zaraz padnie. Puściłam się jej i przekaturlałam na brzuch po
czym skoczyłam na jej plecy. I tutaj zaczęłam ją atakować rzucając się
na bok jej gardła. Odrywałam z niego skórę zadając stworzeniu
niesamowity ból. Czułam się z tym potwornie jednak chciałam żyć, to było
konieczne.
Zmęczona zadałam bestii ostatni cios wbijając zęby w jej krtań. Krew
polała się na ziemię tworząc jedną wielką kałużę wraz z innymi strugami
cieczy. Wyplułam resztę karmazynowego płynu. Istota była cała
poszarpana, jej kark i brzuch były przeorane przez moje pazury. A to
wszystko po to by przeżyć. Tknełam ją łapą, nie zareagowała. Westchnęłam
czując ulgę i już chciałam odejść, jednak zatrzymałam się i kątem oka
spojrzałam się na rozwartą paszczę stworzenia. Odwróciłam się i wyrwałam
jej mieniącego się kła. W tym momencie moje ciało przeszył paraliżujący
ból przez który padłam na ziemie ciężko oddychając. Moje powieki
zamykały się wbrew mojej woli, widziałam tylko ciemność.
Obudziłam się na trawie przy rzece Mizu. Obok mnie leżał ostry kieł
zawieszony na ciemnych sznurku. Odetchnęłam z ulgą, powoli wstałam i
chwyciłam sznurek po czym jakoś zarzuciłam go na szyję. Kiedy kieł
styknął się z moim ciałem zobaczyłam coś oczami innego stworzenia. Na
początku się przestarszyłam jednak po chwili zignorowałam to i poszłam
do jaskini.
Dopiero po wyjściu z lasu zauwarzyłam, że jest już południe. Wzięłam
głęboki wdech i ruszyłam przed siebie z trudem stawiając kroki. Moim
celem była jaskinia alf, musiałam im o tym opowiedzieć. Jednak moje
plany pokrzyżowała Meredith którą spotkałam po drodze. Zaniepokojona
moim wyglądem wzięła mnie do siebie. Dopiero u niej dowiedziałam się, że
jestem cała we krwi a skóra z moich przednich łap jest dość mocno
zdarta. Podczas gdy wadera opatrywała mi rany ja opowiadałam jej całą
historię którą miałam zamiar opowiedzieć też alfom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz