wtorek, 15 grudnia 2015

Od Shiroi Quest pt. "Istota" część 3- ostatnia

Stałam ciężko dysząc, bestia zniknęła mi z pola widzenia zaraz po tym jak poskromienie przestało działać. Nastawione uszy wyłapywały pojedyńcze drgania oraz szturchania kamieni. Jednak w pewnym momencie wszystko ucichło, przez tą ciszę moje serce zaczęło bić szybciej. Niepokojąca cisza, dłużyła się w nieskończoność, zrobiłam krok do przodu i wtedy poczułam drżenie. Narastało z każdą chwilą, rozglądałam się nerwowo aż dostrzegłam dwa jarzące się na czerwono punktu po mojej lewej. Zaczęłam biec w ich kierunku po to by w odpowienim momencie paść na plecy o podrapać stwora po brzuchu. Wbiłam swoje pazury jak najgłęniej potrafiłam. Rozpędzone stworzenie nie mogło się zatrzymać od tak. Przebiegło jeszcze kilka kroków ciągnąc mnie za sobą. Ryczało wściekle kiedy jego krew spływała bo moich łapach kapiąc na brzuch. "Teraz albo nigdy" wbiłam zęby w rozszarpaną skórę. Zaczęłam ciągnąć za nią zaciskając mocniej szczęki. Z nowych ran lała się karmazynowa ciecz. Wciąż jej przybywało wraz z ranami. Bestia wiła się niespokojnie i stawała na tylnych łapach, przednimi starała się mnie ściągnąć jednak jej wysiłki szły na marne. Czując smak krwi w pysku moja agresja wzrosła. Dałam się ponieść emocją, moje pazury orały jej brzuch a moje zęby rozrywały skórę. Miałam nadzieje, że to się zaraz skończy. I nie myliłam się. Bestia chwiała się na swoich ciężarnych łapach, było już wiadomo że zaraz padnie. Puściłam się jej i przekaturlałam na brzuch po czym skoczyłam na jej plecy. I tutaj zaczęłam ją atakować rzucając się na bok jej gardła. Odrywałam z niego skórę zadając stworzeniu niesamowity ból. Czułam się z tym potwornie jednak chciałam żyć, to było konieczne.
Zmęczona zadałam bestii ostatni cios wbijając zęby w jej krtań. Krew polała się na ziemię tworząc jedną wielką kałużę wraz z innymi strugami cieczy. Wyplułam resztę karmazynowego płynu. Istota była cała poszarpana, jej kark i brzuch były przeorane przez moje pazury. A to wszystko po to by przeżyć. Tknełam ją łapą, nie zareagowała. Westchnęłam czując ulgę i już chciałam odejść, jednak zatrzymałam się i kątem oka spojrzałam się na rozwartą paszczę stworzenia. Odwróciłam się i wyrwałam jej mieniącego się kła. W tym momencie moje ciało przeszył paraliżujący ból przez który padłam na ziemie ciężko oddychając. Moje powieki zamykały się wbrew mojej woli, widziałam tylko ciemność.
Obudziłam się na trawie przy rzece Mizu. Obok mnie leżał ostry kieł zawieszony na ciemnych sznurku. Odetchnęłam z ulgą, powoli wstałam i chwyciłam sznurek po czym jakoś zarzuciłam go na szyję. Kiedy kieł styknął się z moim ciałem zobaczyłam coś oczami innego stworzenia. Na początku się przestarszyłam jednak po chwili zignorowałam to i poszłam do jaskini.
Dopiero po wyjściu z lasu zauwarzyłam, że jest już południe. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie z trudem stawiając kroki. Moim celem była jaskinia alf, musiałam im o tym opowiedzieć. Jednak moje plany pokrzyżowała Meredith którą spotkałam po drodze. Zaniepokojona moim wyglądem wzięła mnie do siebie. Dopiero u niej dowiedziałam się, że jestem cała we krwi a skóra z moich przednich łap jest dość mocno zdarta. Podczas gdy wadera opatrywała mi rany ja opowiadałam jej całą historię którą miałam zamiar opowiedzieć też alfom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT