- Rin?...- Uniosłem jedną brew-...Ann?!- Parsknąłem, a z moich ust nie schodził uśmiech.
- Z tego co wiem,raczej nie nazywasz się Rin.- Skarciła mnie, a jej
tęczówki zajęły się żywym ogniem.- Nie interesuj się...-Najwyraźniej nie
lubiła, jak inni mówią o ,,Rin". czymkolwiek ona jest. A ja nie mogłem
pogodzić się z tą niewiedzą.
- Nie, to prawda...- Mruknąłem pod nosem. - Ale skoro ja nią nie jestem,
a ty raczej nie masz rozdwojenia jaźni, to...- Wzruszyłem ramionami w
oczekiwaniu na odpowiedź z jej strony. Ale ona tylko wlepiła we mnie te
swoje czerwone oczyska. Wycofała się o chwilę za długo.
- Masz...- Przekręciłem głowę w lewo, jakbym chciał zobaczyć ją w trochę innym świetle.
Zacisnęła wargi, a w jej oczach błysnęła iskra nienawiści.
- Nie przyszło ci do głowy, że mam dwa imiona?- Chciała zachować spokój,
ale głos łamał się wbrew jej woli. Domyśliłem się że najchętniej
rozerwała by mnie na strzępy.
- Nie, Ann. Tylko ludzie mają dwa imiona.- Kolejna teoria i egzystencji
słowa ,,Rin" ponownie legła w gruzach, a iskra w jej oczach zaczęła się
żarzyć- No chyba że...- Oboje wiedzieliśmy jak dokończyć to zdanie. Ale
po tym ,jak podsumowałem sobie wszystkie nietypowe aspekty Annabell, nie
zdziwiłoby mnie jakby skrywała w sobie jeszcze jedną- tym razem ludzką
postać. Ale nie poprzestawałem na tym. Chciałem usłyszeć to z jej
własnych ust.
(Annabell? Sorka że czekałaś. Opo zaczyna się przedłużać, a ja wiem, chciałabyś teraz sobie trochę pointerweniować . )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz