środa, 16 grudnia 2015

Od Rivaille do Riki

Bacznie obserwowałem mężczyzn którzy prowadzili między sobą dość zawziętą konwersacje. Ten na którego się rzuciłem ostatecznie pokiwał głową i wrócił do oglądania "towaru". Pozostali wymienili porozumiewawcze spojrzenia, dwaj z nich staneli po moich obydwóch stornach. Złapali mnie za kark i mocno trzymali podczas gdy trzeci wyciągnął strzykawkę i szklaną fiolkę. Wypełnił strzykawkę cieczą z fiolki i pstryknął w nią kilka razy. Kątem oka spojrzał na klienta który stał obok Riki. Wadera nie miała nawet siły wstać. Mężczyzna wyciągał ku niej rękę. Warczałem pokazując kły i szarpałem się. "Dość tego" w jednej chwili oswobodziłem się z rąk oprawców przemieniając się w szkielet. Przez chwilę wątpiłem, że to się uda. Jednak skoro się powiodło to musiałem to wykorzystać. Skoczyłem na człowieka znajdującego się przed Riki. Byłem brutalny podczas wbijania zębów w jego ramię. Zaraz po zatopieniu się w jego skórze przemieniłem się z powrotem. Krew trysnęła na mój pysk, spływała ona po ciele mojej ofiary i kapała na ziemię. Trzej mężczyźni przybiegli do mnie i zaczęli mnie odciągać. Jednak szarpanie mnie tylko pogorszyło sprawę, żaden nie był w stanie otworzyć moich szczęk. Sprawiali jedynie większy ból osobie w której były moje zęby.
-No dalej, ocknij się.
Wymamrotałem nie wyraźnie patrząc na Riki która próbowała wstać. Jej warczenie nasilało się i zaczynała obnażać kły. Poprawiłem zacisk szczęk przez co rozległ się głośny krzyk rozpaczy. Krew rosprysnęła się na najbliżej znajdujące się wilki i ludzi. Dopiero kiedy Riki poczuła wciąż ciepłą karmazynową ciecz na swoim pysku rozbudziła się. Skoczyła na mniejszego mężczyznę i zębami wczepiła się jego ramię. Ten krzyknął i zaczął się wić i wyszarpywać. Jego koledzy podzielili się, jeden odciągał mnie a drugi Riki. Wszystko szło dobrze do momentu kiedy dobrze zbudowany mężczyzna który do tej pory zajmował się mną zacisnął dłoń w pięść i odwrócił się do wadery. W jednej chwili odskoczyłem od dotychczasowej ofiary o teraz wyskoczyłem przed niego przyjmując silne uderzenie na swój bok. Pisnąłem cicho po czym wyplułem krew. Spojrzałem się na niego nienawistnym spojrzeniem, bawiło go to wszystko. Byłem wściekły, rzuciłem się na niego. A przynajmniej próbowałem. Z łatwościa odrzucił mnie od siebie po zadaniu kolejnego ciosu ale tym razem w bok szyi. Pisnął głośno upadając na ziemię. Riki podbiegła do mnie zostawiając krwawiącego mężczyznę.
-Rivai.
Wadera położyła się obok mnie i położyła głowę na mojej szyi.
-Nic mi nie jest.
Zacisnąłem zęby czując ból w klatce piersiowej. "Ocalali" mężczyźni zabrali rannych z tego miejsca. Zostawili nas samych. Kilka wilków podeszło do nas.
-Co wy chceliście przez to osiągnąć. Pogorszycie całą sytuację.
Patrzyłem się na białego basiora który to mówił. Do najmłodszych nie należał, jego spojrzenie nie zdradzało żadnych emocji.
-Pogorszyć ? Może i wy chcecie zostać sprzedani ale ja nie.
Warknąłem podnosząc się na równe łapy. Powolnym krokiem szedłem wzdłuż ściany utowrzonej z kamieni. Skupiłem się i zacząłem szukać duszy zmarłych. Większość z nich to byli ludzie w różnym wieku. Odetchnąłem głęboko i szukałem dalej idąc wzdłuż ściany. Zatrzymałem się czując obecność duszy pobratymca.
"Wy jesteście nowi ?"
~Tak. I szukamy wyjścia.
"Stąd nie ma wyjścia."
~Musi być.
Spojrzałem się na duszę młodej wadery która krążyła wokół mnie. Zastanawiała się chwilę rozglądając się po okolicy.
"Chodź za mną."
Zaczęła biec przed siebie, dosyć spokojnym truchtem. Co krok zaciskałem zęby jednak starałem się to ukryć.
~Gdzie mnie prowadzisz ?
"Do wyjścia, moje dzieci tędy uciekły."
Zatrzymaliśmy się przy dziurze w ściane ukrytej między gęstymi zaroślami. Riki by się w niej bez problemu zmieściła. Zawołałem czarną waderę.
-Riki zmieścisz się tu ?
Samica określiła wielkość dziury po czym skinęła głową.
-Idź po pomoc.
-Nie zostawię cię.
-Idź ! Ja sobie poradzę.
Wyszeptałem po czym pocałowałem ją.

(Riki ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT