środa, 16 grudnia 2015

Od Annabell c.d Grima

Dlaczego musiałam rozmawiać z nią na głos, szlak by to trafił! Teraz musiałam mu się tłumaczyć, z tematów o których nie zamierzałam nigdy z nikim rozmawiać. Widząc jego pewny siebie uśmiech miałam ochotę wyrwać mu język i spalić, by nie mógł się już więcej odzywać. Rozmarzona nad tą wizją uśmiechnęłam się. Jednak powróciłam z krainy marzeń do brutalnej rzeczywistości, niestety. Przygryzłam język by nie wykrzyczeć odpowiedzi, po mimo wszystko musiałam zachować choć odrobinę spokoju. Inaczej może się to skończyć bardzo źle. Wzięłam parę głębokich oddechów, gdy zimne powietrze owiało mi płuca poczułam jak wszystkie negatywne emocje znikają, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Spojrzałam w oczy basiora i odparłam:
-Jak już się pewnie domyśliłeś, cierpię na rozdwojenie jaźni. Rin to moja druga świadomość, która jest pogodniejsza, bardziej radosna i żywiołowa ode mnie. Zachowuje się jak dziecko. Choć za tym nie przepadam często się odzywa i doradza mi jak mam postępować. Gdyby nie ona większość spotkanych przeze mnie osób leżałaby już dawno w ziemi-Machnęłam gniewnie ogonem uderzając w ściółkę, by okazać moje nie zadowolenie. Nie zamierzałam mu nic więcej mówić i tak wiedział o mnie za dużo. Po co mu wiedza o tym iż potrafię zmieniać się w człowieka, albo to że zawarłam pakt z Owarim. Ruszyłam przed siebie. Mijając basiora smagnęłam go ogonem po grzbiecie oznajmiając oschle:
-Jesteś tu nowy, a to nasze pierwsze spotkanie, dlatego ci daruje. Jeśli jednak jeszcze raz mnie obudzisz, gorzko tego pożałujesz.-Ruszyłam biegiem przed siebie, zostawiając basiora daleko w tyle. Jeśli miał choć trochę oleju w głowie, nie będzie się do mnie zbliżał. Po paru minutach sprintu, stanęłam zdyszana obok wielkiego i potężnego dębu, który wyznaczał granice między tysiącletnią puszczą a Stardust Forest. Gdy uspokoiłam oddech, walnęłam mocno ogonem o pień drzewa, powtórzyłam tę czynność parę razy, aż cała złość ulotniła się ze mnie. Dopiero gdy skończyłam zdałam sobie sprawę, ile narobiłam hałasu. Moje uderzenia musiały brzmieć jak kroki jakiegoś olbrzyma. Było mi teraz strasznie głupio, liczyłam na to że nikogo nie obudziłam. Spojrzałam na pień, kora w miejscach gdzie drzewo zostało uderzone odpadała płatami, niczym skóra po oparzeniu słonecznym. Było mi żal rośliny, która przeze mnie cierpiała, nie dość że zbliża się sroga zima, to ja jeszcze pozbawiłam dąb ochrony przed chłodem. Gdy udało mi się uleczyć drzewo, wspięłam się po korze i po paru sekundach zwisałam głową w dół. Nie przeszkadzał mi jesienny chłód, ani tym bardziej wiatr, dzięki grubemu futru nie odczuwałam tak bardzo minusowych temperatur. Uwielbiałam zimę i jesień, ponieważ dni stawały się coraz krótsze, a co za tym idzie przez większość część dnia otaczała mnie ciemność, która regenerowała moje siły. Obserwując nocne niebo, zamknęłam po jakimś czasie oczy i zasnęłam, licząc na to iż nie zostanę powtórnie obudzona

(Grim? Nic nie szkodzi, nie czekałam przecież tak długo xD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT