Zostałam wyznaczona do spędzenia jednej nocy w Lodowej Krainie, ponieważ
ostatnimi czasy coś złego się tam dzieje. A dlaczego ja? Bo większość
wilków z watahy miała dużo roboty, a ja miałam wolny czas i dodatkowo
jestem wojownikiem więc w razie ataku bym sobie poradziła sama. Chyba. A
więc zabrałam potrzebne mi rzeczy w niedużą torebkę którą kiedyś udało
mi się znaleźć w lesie. Ruszyłam w kierunku Lodowej Krainy. Miałam
spędzić tam noc. Wierzyłam, że ta którą tam spędzę nie będzie okropnie
zimna. W końcu dotarłam. Po paru krokach po białym śniegu poczułam
bardzo zimny wiatr. Więc chyba nie mogłam już liczyć na przyjemną noc
skoro już tak się zapowiadało. Postanowiłam rozbić obóz przy wodzie.
Skoro byłam jeszcze przy kawałku zielonego lasu to pomyślałam o zebraniu
patyków do zbudowania szałasu i rozpalenia ogniska. Podniosłam ich
całkiem sporo co utrudniło mi wędrówkę, ale jednak pomoże mi to w
przetrwaniu nocy tutaj. Przemierzałam krainę by dotrzeć do wody. W końcu
mi się udało. Trochę zmarznięta rzuciłam patyki na ziemie i położyłam
torbę. Zaczęłam budować szałas co nie wychodziło mi na dobrze. W końcu
jestem wilkiem, a nie człowiekiem. Po jakimś czasie coś w postaci
schronienia powstało. Było dość sporo miejsca więc nie maiłam
ograniczonych ruchów. Może z zewnątrz nie wyglądało to super, ale ważne,
że mogłam tam siedzieć w spokoju i cieple ogniska. No dobra, może tak
ciepło to tam nie było. Z tych patyków co mi zostało ułożyłam nieduży
stosik i zaczęłam myśleć nad tym jak rozpalić ogień. Łapą przysunęłam do
siebie moją torbę i wyjęłam z niej liść który był położyła sobie na
łapie gdy by mi coś się stało. Wzięłam jeden patyk ze stosiku i z
wielkim trudem przywiązałam na jego końcach liść. Wzięłam drugi patyk,
przełożyłam go tak, że znajdował się pomiędzy liściem, a drugim badylem.
Zaczęłam pocierać o siebie przedmioty. Trwało to już tak długo, że
chciałam zaprzestać, lecz ujrzałam mały dym. Pocierałam szybciej i
pojawił się mały płomyk. Położyłam przedmioty na stosiku i dmuchałam by
się bardziej rozpaliło. Udało się. Po paru minutach miałam rozpalone
ognisko. Uśmiechnęłam się lekko po czym wyszłam ze swojego szałasu by
napić się trochę wody. Znów poczułam zimny wiatr jednak szłam dalej.
Kiedy byłam już przy wodzie, z chyliłam pyszczek i napiłam się. Dużo nie
skosztowałam cieczy, ponieważ uderzył mnie lodowaty smak. Wzdrygnęłam
się i szybko odeszłam od wody w stronę mojego schronienia. Powoli
zapadała noc więc wgramoliłam się do szałasu. Postanowiłam sobie
posiedzieć trochę i popatrzyć w ogień. Podczas tego rozmyślałam nad
różnymi sprawami i nie zauważyłam, że jest już noc. Świat ogarnęła
ciemność i dodatkowo zrobiło się trzy razy chłodniej. Postanowiłam
zasnąć i z rana ruszyć by zwiedzić krainę oraz spróbować odkryć
przyczynę złych rzeczy jakie się tu ostatnio działy. Zamknęłam oczy i
zasnęłam. Jednak nagle się obudziłam. Usłyszałam wycie wilków z mojej
watah. Wybiegłam z szałasu i stanęłam przed wodą. Zobaczyłam na jednym z
lodowców moją watahę. Naglę łapy przymarzły mi do ziemi, a wszystkie
wilki zaczęły spadać do wody i się topić. Krzyczałam ,,Nie!”, a łzy
napłynęły. Nagle się obudziłam w moim szałasie. Serce waliło mi jak
oszalałe. Rozejrzałam się po moim schronieniu. Ognisk nadal płonęło, a
wokół panowała cisza i mrok. Jednak coś przykuło moją uwagę, a raczej
usłyszałam coś podejrzanego. Dźwięk małych stów które chodziły wokół
mojego szałasu. Od czasu do czasu je słyszałam więc starałam się nie
zasnąć.
- Halo?- w końcu się odezwałam jednak nikt mi się nie ujawnił, a ja
nadal słyszałam te małe stópki. Postanowiłam wyjść. Wyszłam i
rozejrzałam się. W sumie bez sensu bo i tak za dużo nie zobaczyłam. W
końcu panowała noc. Chciałam wejść z powrotem do mojego schronienia
jednak poczułam jak kilka małych stópek spada na mój grzbiet. Upadłam i
poczułam ból przez który po niedługiej chwili straciłam przytomność.
Kiedy odzyskała zmysły poczułam dużą ilość mocno zaciśniętych sznurów na
mnie. Otworzyłam powoli. Próbowałam się ruszyć, jednak nie mogłam
wykonać żadnego ruchu. Nagle podeszły do mnie z siedem małych pingwinów z
jakimiś dziwnymi czapkami na głowię. Podnosiły mnie. Skąd one taka siłę
wzięły? Próbowałam im przeszkodzić jednak to na nic. Niosły mnie, a ich
koledzy którzy byli wokół robili im drogę. Spojrzałam przed siebie i
zobaczyłam jednego z większych pingwinów siedzący na czymś w stylu
tronu.
- Moim drodzy poddani! Jak myślicie zjeść to stworzenie?- zapytał.
Pingwiny które jedzą mięso? Co to za ich dziwny gatunek? Może to właśnie
one były przyczyną tego co się tu ostatnio działo?
- Chuderlak. Dużo do jedzenia to z tego nie będzie- odezwał się nagle jeden z nich.
- E tam. Zawsze coś na ząb to jest!- krzykną inny. I tak zaczęli wszyscy na siebie krzyczeć co przerwał ich władca.
- Cisza! Może niech coś powie nasza ofiara!- rzekł. Przełknęłam głośno ślinę.
- Ja najpierw chciałabym się zapytać czy to wy jedliście przechodzące
tędy wilki?- zapytałam. Wszyscy chórem powiedzieli, że tak. Czyli
wszystko jasne.
- A dlaczego?- dopytywałam.
- Otóż… Szczerze to nie wiemy. Po prostu- odpowiedział władca.
- Hm… Mogę wam powiedzieć co innego byście mogli jeść- rzekłam. Pingwiny
zaczęły szeptać miedzy sobą po czym zwróciły się do władcy i zapytały
czy mogą mnie rozwiązać i zapytać jak mogą inaczej zdobywać pożywienie.
On się zgodził. Więc jego podwładni podeszli do mnie i zaczęli mnie
rozwiązywać. W końcu byłam wolna i stanęłam na równe łapy.
- A więc przechodząc do tematu waszego pożywienia Jecie mięso tak?- zapytałam by się upewnić, a wszyscy pokiwali głowami.
- No to możecie polować na stworzenia zwane jeleniami. Dają dużo mięsa.
Możecie je łapać tak samo jak łapaliście wilki tylko musicie też trochę
inaczej się zachowywać. W końcu jeleń to nie wilk- skończyłam.
- Hm… To chyba doskonały pomysł! A gdzie mamy łapać te jelenie?- zapytał władca.
- No tu taj to nie. Musicie chodzić do lasu. Ale jak złapiecie z dwa takie czy trzy to wam na miesiąc starczy- odpowiedziałam.
- W porządku. Dziękuje ci! Powiem szczerze, że nie lubiłem za bardzo
waszego mięsa- odpowiedział władca. Nie wiedziałam co powiedzieć więc
uśmiechnęłam się tylko. Król pingwinów wysłał dwóch swych podwładnych by
mnie odprowadzili do mego szałasu. Kiedy byliśmy na miejscu pożegnali
się ze mną i odeszli. Ja wgramoliłam się do mojego schronienia. Ognisko
się już nie paliło. Ja westchnęłam po czym zapadłam w sen. Rano obudził
mnie zimny podmuch wiatru. Otworzyłam gwałtownie oczy i podniosłam
łepek. Rozejrzałam się po szałasie po czym spakowałam się do mojej małej
torebki. Wyszłam i zatrzęsłam się. W końcu to nie Stardust Forest.
Spojrzałam jeszcze na schronienie po czym odeszłam. Zmierzałam teraz w
kierunku jaskini Alf by zdać im relacje z nocy i powiedzieć, że teraz
powinni być tam bezpieczniej i, że to tak zwane zło minęło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz