Rozejrzeliśmy się w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na nasz piknik
Nie wyszło do końca tak, jak planowałem ale nigdy nie ma sytuacji bez
wyjścia. Szliśmy już dobre kilkanaście minut, nagle w oddali naszym
oczom ukazała się ogromna łąka. Była niezwykła, takich kwiatów nigdzie
jeszcze nie widziałem. Mieniły się najróżniejszymi kolorami tęczy tak,
że nie za bardzo dało się określić jakiego koloru jest pojedynczy z
nich. Usiedliśmy oboje na ziemi, nic nie mówiąc. Ashita lekko objęła
mnie swoją łapą, było cudownie.
- Tyle się znamy, jesteśmy parę, a tak na prawdę nie wiemy nic o swoich rodzicach - rzekłem spoglądając w niebo.
- Nigdy, nie było okazji, aby o nich porozmawiać ...
Na pyszczku Ashity, zagościł smutek.
- Wiesz... Pamiętam jak co wieczór z mamą oglądaliśmy gwiazdy. Wtedy
często opowiadała mi różne historie, najczęściej miały szczęśliwe
zakończenie...
- Gdy byłam szczeniakiem moja mama również opowiadała mi przeróżne bajki - odrzekła Ashita, a głos lekko jej się załamał.
- Mam nadzieję, że i nasza bajka będzie na tyle dobra, aby każdy w przyszłości mógł powiedzieć : I żyli ...
Wadera nie dała mi dokończyć zdania, przytykając swoją łapę do mojego pyska.
- Długo i szczęśliwie... - wyszeptała mi do ucha.
Spojrzeliśmy sobie oboje w oczy, objąłem łapami Ashitę i pocałowałem.
- Jesteś pewna? - zapytałem niepewnie.
- T-tak.... - usłyszałem cichą odpowiedz.
Byliśmy blisko, tak blisko jak nigdy dotąd...
<< Woah... i co dalej? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz