sobota, 31 października 2015

Od Ashity do Zuko

Czułam się naprawdę dziwnie. Z jednej strony ten okropny ból, jakby ktoś wydzierał mnie wnętrzności, a z drugiej cudowne uczucie wyczekiwania, świadomość, że zostanę matką... Łapy zaczęły mi coraz mocniej drżeć, jakby nie wytrzymywały mojego ciężaru. Postanowiłam więc nie ryzykować i położyłam się na ziemi.
- Ash... co się dzieje?- zapytał Zuko.
- To nic- nagle chwycił mnie mocny skurcz, przez co zawyłam głośno.- Może już poród... Mogłbyś zawołać Mei?
- Za chwilkę będę, nigdzie nie idź- basior pocałował mnie w policzek i szybko odbiegł.
,,A gdzie miałabym odchodzić?" pomyślałam.
Kiedy tak czekałam, zdałam sobie sprawę, jak nierozsądne było moje zachowanie. Całą winę na bóle zwalałam na stres i niedosypianie, a za powiększający się brzuch obwiniałam zbyt wiele polowań. Miałam co prawda nadzieję, że to ciąża, jednak nie poszłam do medyczki, nie chcąc niszczyć marzeń...
I teraz mam za swoje!
Kolejny skurcz. Zacisnęłam zęby, próbując nie krzyczeć. Dam radę!
Jakby przez mgłę, ujrzałam sylwetki Mei i Zuko. Wadera niosła ze sobą jakieś zioła, a basior podszedł do mnie i chwycił za łapę.
- Będzie dobrze- obiecał.
Kiwnęłam łbem.
Medyczka chodziła w kółko, najwyraźniej zdenerwowana.
- Czemu nie przyszliście wcześniej?! Dałabym jej jakieś leki i teraz nie byłoby aż tylu problemów!
Problemów?!
- Mei- wyszeptałam, próbując nie stracić przytomności.- Czy szczeniakom coś grozi?
- Nie bój nic, Ashi, znam swój fach- wilczyca spojrzała na mnie, teraz łagodniej.- Spróbuj tylko nie zasypiać!
- Jasne. I tak bym nie dała chyba rady.
Zerknęłam na Zuko. Basior tylko zaciskał wargi i patrzył na mnie w milczeniu. Niespotykana odmiana.
- Hej, spokojnie- powiedziałam.- To chyba ja tu rodzę, nie ty,prawda? Nic się nie stanie, tylko przybędzie nam szczęścia, prawda?
- T...tak. Masz rację.
Sądziłam, że wie o czymś, o czym ja nie..
* 2 godziny później*
- Udało się!- zawołała radośnie Mei.- Zdrowa wadera i basior.
Zuko podszedł do szczeniąt. Sama także chciałam to zrobić, jednak ogarnęła mnie senność. Zamknęłam oczy, dosłownie na chwilkę.
Zobaczyłam kilku patronów: Iykosa, Sunę, Musuko, Midori'ego, Jikana, Myalo, Iki...
- Wszyscy przeżyjecie- zapewnił pierwszy z nich.- Wasze potomstwo ma przed sobą ważną przyszłość. Od każdego z nas otrzymały po darze... Chrońcie je!
Wizja zaczęła się rozmazywać.
- Ashi!- medyczka klepała mnie po policzkach.- Nie odpływaj, słyszysz?! Już po wszystkim!
Otworzyłam szeroko oczy. Nadal czułam się wypompowana, ale przepełniało mnie ogromne szczęście. Podeszłam do basiora.
- Lelouch- wyszeptałam, patrząc na małego wilczka.
- Nanami- odparł, trącając noskiem małą waderę.
- Później jeszcze wrócę- obiecała medyczka.- Nacieszcie się nimi teraz sami.
Szeroko się uśmiechnęłam.
< Zuko? Jak tam?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT