Był to zimny październikowy poranek. Ludzie ten dzień nazywali
Hallowen.... czy jakoś tak. Wstałam wcześnie rano i poszłam nad wodopój.
gdy wzięłam pierwszy łyk wody zdałam sobie sprawę że jestem potwornie
głodna... udałam się więc na polowanie. Po paru minutach dostrzegłam
młodą sarenkę. Zaczaiłam się na nią i gdy ju miałam skoczyć usłyszałam
pisk... Sarna spłoszyła się, a ja wystraszyłam. Za mną na drzewie
siedział majestatyczny orzeł... Ptak patrzył mi prosto w oczy by za
chwile odlecieć. Coś kazało mi za nim pobiec.... Zmęczona dobiegłam tak
do krainy skutej lodem... Ptak upierzenia brązowo białego, o
majestatycznym silnym dziobie i szponach wleciał do niej, a ja
bezmyślnie ruszyłam za nim. Uderzył mnie chłód, miałam wrażenie że
zaraz zamarzną mi oczy. jednak ja nadal podążałam za orłem. Czułam jak
powoli odmrażam sobie łapy, a strach i ciekawość przepełnia moje ciało.
..
~Ale ja jestem głupia, przecież umiem zmieniać się w każde
zwierze...-Pomyślałam po czym przemieniając się w irbisa o wiele lepiej
przystosowanego do chłodu ruszyłam dziarsko dalej. Kraina nie była zbyt
rozmaita, cmentarzysko smoków, lód i śnieg... Po jakiś 30 min. wędrówki
natrafiłam na wielką jaskinię. Przerażona weszłam tam bardzo niepewnie, a
mój przewodnik zatrzymał się na czyimś ramieniu. Źrenice natychmiast
powiększyły się, a serce waliło jak oszalałe.... Moim oczom ukazał się
człowiek odziany w zwierzęcą skórę... Dopiero teraz zrozumiałam że
ptaszysko od początku wciągało mnie w pułapkę. Zawróciłam szybko i z
maksymalną prędkością zaczęłam uciekać. Biegłam ile sił w łapach, jednak
głód osłabił mnie tak bardzo że wywaliłam się na lód i wpadłam do
lodowatej wody. Człowiek dogonił mnie i już miał rzucić we mnie włócznią
ale gdy wycelował drugi dwunożnik stanął i zasłonił mnie swoim ciałem.
Zaczęli o czymś rozmawiać i krzyczeć.
-Nie wolno ci!-Krzyknął obrońca.
-To tylko głupi kot...
-Są na wyginięciu!
-Jak go nie zabijemy to to coś nas zje!-Warknął.
-Nie zje, a teraz wracajmy.
Ludzie rozmawiali dalej. Jakoś wydostałam się z wody i po cichu
odeszłam, a z czasem cichy chód zamienił się w szybki bieg. Biegłam ile i
jak długo się dało. Za jakieś 45 min. byłam w jaskini. Zmęczona padłam
na posłanie i głośno dysząc pomyślałam...
~Nigdy wiece nie zaufam głupim ptakom..-Pomyślałam po czym poszłam spać...
The End
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz