- Tak, to on- powiedziałem, patrząc na rosłą postać Ophiuchusa.
Patron, teraz już całkowicie wolny, leżał na lodowej posadzce, niemalże całkowicie pozbawiony energii. Trudno się temu dziwić, nawet takim potężnym istotom trudno jest otrząsnąć się zaraz po uwolnieniu spod kontroli. Szczególnie kogoś tak bezwzględnego jak Wąż.
Gadzina miała rubinowe oczy, zaś jej łuski wyglądały jakby zrobione z purpurowego diamentu, którego nic nie przebije. Na czole gadziny widniały dziwne, białe symbole, zaś z paszczy Gwiezdnego Ducha sączył się kwas.
- Przyjmuję, że jeśli go pokonamy, zaliczymy etap czwarty- mruknęła Riki.
Kiwnąłem twierdząco łbem.
- Problem jest tylko jeden- odparłem.- Aby naprawdę go się pozbyć, musimy znaleźć jego klucz...
- Jaki klucz?- zainteresowała się wadera.
- Każdy Gwiezdny Duch ma taki- wyjaśniłem, wyjmując swoje trzy złote przedmioty.- Widzisz? Każdy przywołuje innego Ducha. Gdybyśmy tylko znaleźli taki pasujący do Ophiuchusa, wystarczyłoby go unieruchomić i tyle... Schowałbym klucz do swojej Magicznej Szafki i być może kiedyś mógłbym podpisać z nim kontrakt.
- A dlaczego nie od razu?
- Ciężko jest utrzymać kilka Duchów w ryzach, więc najpierw chciałbym nieco poszerzyć swą moc. Poczekaj...
W tym samym momencie Wąż- najwyraźniej znudzony obserwacjami- skoczył w naszym kierunku, szeroko rozwierając paszczę. Już myślałem, że ukąsi mnie w grzbiet, jednak w tym samym momencie Riki odepchnęła mnie w bok, ale sama nie zdążyła się wycofać, przez co Duch zdołał przebić jej łapę swoimi kłami pełnymi jadu.
Głośno zawyłem, biegnąc w kierunku wroga. Planowałem... właściwie sam nie wiem co. Zabić go? Zabrać ranną towarzyszkę? Jednak opamiętałem się, po czym szybko wyciągnąłem ze Schowka magiczną laskę. Skupiłem w sobie moc.
- Zaklęcie Pamięci: Nić Czasu!- krzyknąłem.
Poczułem jak upływa ze mnie kawałek życia, ale natychmiast w powietrzu pojawiła się długa, srebrna nitka, która owinęła się dookoła cielska Ophiuchusa. Unieruchomię go tym maksymalnie na ile... pół dnia?
W tym samym momencie wstał i Yuki. Patron spojrzał na mnie w lekką pogardą.
- Zapewne muszę wam podziękować- oznajmił chłodnym tonem.- Zabierz swoją towarzyszkę i idźcie na poszukiwanie klucza. Znajdziecie go po drugiej stronie spadającej wody- po tych słowach zniknął.
Zamrugałem oczami, próbując zebrać myśli.Co to znaczy?
- Riki- szturchnąłem wilczycę.- Żyjesz?
Przywołałem Leo, by niósł wilczycę.
- Jad Węża?- zapytał gdy tylko się pojawił.- No no, trzeba będzie znaleźć szybko antidotum, albo trucizna rozprzestrzeni się po całym ciele. Ruszajmy.
<Riki? Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz