Spojrzałem na roześmianą wadere i oznajmiłem z uśmiechem:
-Widzę, że nie można zostawić cię choćby na chwile samej-Wstałem
otrzepując się z ziemi, błota i liści i spojrzałem na Kichi która leżała
koło mnie nadal się śmiejąc. Ruszając w strone wodospadu Mizu
oznajmiłem:
-Chodź udamy się razem do tych źródeł-Wadera szybko wstała i podbiegła
do mnie z entuzjazmem. Na jej sierści tak jak na mojej znajdowało się
nadal błoto. Kąpiel dobrze nam zrobi. Zanim się zorientowałem
znajdowaliśmy się na miejscu. Podeszłem do wąskiego przejścia między
kamieniami. Po dłuższej walce udało mi się znaleść na polanie.
Spojrzałem z zachwytem na to miejsce. Źródła otoczone było
wypolerowanymi i gładkimi kamieniami ułorzonymi w wysokie stosy.
Natomiast w powietrzu roznosił się przyjemny zapach leczniczych ziół,
które wyrastały ze szczelin między skałami. Trawa w tym miejscu była
bardzo miękka o barwie soczystej szmaragdowej zieleni. Mój zachwyt nad
tym miejscem przerwał upadek to gorącej wody. Była to wina Kichi, która
wychodząc z przejścia wpadła na mnie. Wyskoczyłem szybko ze zbiornika,
oparzony przez wode. Otrzepałem się gwałtownie i spojrzałem na
roześmianą wadere. Podeszłem do niej i też wepchnąłem ją do wody, po
czym powoli zanurzyłem się w gorących źródłach
(Kichi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz