Nieznajoma wadera miała bardzo przyjemny głos. Wydawał się być taki... bezpieczny??
- Dobrze - odparłem potulnie.
Wadera uśmiechnęła się i zaczęła iść w stronę zachodzącego słońca. Westchnąłem z ulgą. Myślałem, że umrę na tym mrozie...
- W takim razie, co tam robiłeś? Nie było Ci za zimno? - zapytała mnie przyjaźnie wadera.
- Nie, nie było - skłamałem. W życiu bym nie przyznał o mojej słabości! - Uciekłem z domu.
Wadera nagle zatrzymała się. Spojrzała na mnie szerokootwartymi oczami.
Zdawało się, że chciała mi coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili
rozmyśliła się.
Po chwili niezręcznego milczenia, dobiegła do nas dwójka szczeniąt.
< Ashita? Lelouch? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz