Skrzydło krwawiło...pff. Próbowałem jej dosięgnąć. Ale nic. Ściana blokowała każde moje uderzenie.
Ona tylko się uśmiechała. Już ja ją dorwę..
Nagle poczułem dziwne dreszcze. Od grzbietu, po całym ciele. Znam to uczucie...
- Nie, tylko nie ty...!- krzyknąłem. Wadera zrobiła dziwną minę.
- O co chodzi, mówiłeś coś?- zaśmiała się.
Obok mnie pojawiła się zjawa. Ale ta zjawa...nie była taka, jak inne.
Szczerzyła swoje zakrwawione kły.
- Zostaw.- warknąłem. Nie słuchał. Wilk skoczył w stronę wadery, bez
problemu przebijając się przez ścianę. Spadł razem z waderą. Przygniótł
ją do ziemi i wyjął coś w rodzaju sztyleta.
- Drizzix?- spytała patrząc na mnie.
- wracaj!- skoczyłem na zjawę. Jednak ani drgnął. Wbiłem kły w jego grzbiet. Ten rozpłynął się.
- Pewnie wróci.- prychnąłem. Amira była jakby zdezorientowana. Zbliżałem
się do niej, a ta cofała się. Gdy za plecami poczuła drzewo, zatrzymała
się. Wziąłem z jej łapy sztylet i wbiłem go drzewo- obok jej głowy.
Zacisnąłem zęby. Pazurem przejechałem jej po łapie, robiąc niewielką
ranę.
- Mówiłem. Było posłuchać. On mógł cię zabić.- warknąłem, po czym
oddaliłem się. Poszedłem przed siebie. W oddali zobaczyłem liście.
Podbiegłem i przykryłem nimi ranę na brzuchu i skrzydle. Usłyszałem za
sobą Amirę.
- Zostaw mnie.- mruknąłem. Zaczęło robić się ciemno.
Amira?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz