sobota, 31 października 2015

Od Rasuto Cd. Riki

W pewnym momencie zatrzymałem się. Riki spojrzała na mnie nieco zdziwiona, zapewne chciała spytać co się dzieje. Zignorowałem jej wzrok, zacząłem krążyć między drzewami z łbem zadartym do góry. Z punktu widzenia wadery wyglądałem teraz jakbym oszalał, ja jednak miałem głębszy cel. Moja towarzyszka z początku przyglądała mi się w ciszy, ale w pewnym momencie zapytała:
- Co ty robisz?
Nie odpowiedziałem, tylko tajemniczo podniosłem łapę kierując ją do góry. Na mój psyk wcisnął się uśmiech, patrzyłem jak wadera próbuje odgadnąć o co mi chodzi. Nie szło jej to za dobrze, wpatrywała się we mnie czekając aż coś powiem. Przewróciłem oczami.
- Niebo. Gwiazdy. Kierując się nimi znajdziemy drogę powrotną. - powiedziałem z nutą irytacji w głosie
Riki skierowała wzrok w górę.
- Stąd nie widać gwiazd. Drzewa nam je zasłaniają. - mruknęła po chwili
- A więc musimy znaleźć jakieś wzniesienie, czy coś w tym guście. Stamtąd będzie lepszy widok. Co ty na to?
Wadera nie odpowiedziała, wzruszyła tylko ramionami. Widać nie miała lepszego pomysłu, ja zresztą też. Musieliśmy jednak się sprężać, bo do wschodzu Słońca pozostało niewiele czasu, więc to nie była okazja na dyskusje. Poszedłem przodem, a Riki ruszyła za mną. Nie miałem ochoty prowadzić z nią rozmowy, zwłaszcza że chwilę przedtem prawie pozbawiłem ją życia. Nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy. Krążyliśmy więc w ciszy. Mijały minuty, kwadranse, a kiedy czułem, że zaczyna mijać pierwsza godzina poszukiwać wściekłem się i stanąłem w miejscu. Wadera zdziwiła się, pomachała łapą na znak, że mam się ruszyć i iść dalej.
- Daj sobie spokój, to nic nie da. W środku lasu nie da się od tak znaleźć jakiejś górki. To chyba na tyle. - warknąłem
- Ej, nie poddawaj się. Może i nie wiemy którędy iść, ale jeśli będziemy tak krążyć z pewnością znajdziemy drogę powrotną. - powiedziała pogodnie Riki
- Będziemy krążyć dokładnie tak, jak przed chwilą. Mogą mijać godziny, dni i tygodnie a my nie znajdziemy drogi. Nie da się dojść bez drogowskazu. - mruknąłem
- A więc co chcesz zrobić?
- Musimy kierować się gwiazdami. Jeśli drzewa zasłaniają gwiazdy... powinniśmy się wspiąć na drzewa. Stamtąd napewno uda nam się coś zobaczyć, może nawet wypatrzymy jakąś drogę. - rzuciłem zamyślony
- Chcesz się wspiąć na drzewo? Ty? - prychnęła
Przekręciłem głowę. Owszem, nie należę do najbardziej zwinnych, a wizja upadku z wysokości i skręcenia karky wzbudzała we mnie strach. Całe dzieciństwo spędziłem jednak w górach. Niby skakanie po skałach to coś innego niż wspinanie się po gałązkach, które w każdej chwili mogą się złamać pod moim ciężarem, ale co mi szkodzi spróbować? Popatrzyłem ostatni raz na moją towarzyszkę, wziąłem głęboki oddech i wyprostowałem się dumnie. Rozejrzałem się wokół szukając drzewa o jak najgrubszych gałęziach, a kiedy któreś wreszcie się nadawało obszedłem je wokół szukając jak najlepszego miejsca na start. Cofnąłem się nieco i zgiąłem przednie łapy, żeby jak najwyżej się wybić. Skoczyłem wbijając się pazurami w korę. Na tak niskiem poziomie nie było żadnej gałęzi, więc mogłem tylko piąć się do góry wykorzytując zaczepność pazurów. To było dość trudne, ale podciągając się wspiąłem się na wysokość około trzech metrów, gdzie zaczęły się piąć pierwsze gałęzie. Kiedy stanąłem na jednej zatrzymałem się na chwilę żeby wziąść oddech. Spojrzałem przy tym w dół, na ziemi stała Riki wpatrująca się we mnie jak na wariata. Nie wierzyła, że mi się uda. Nie? A więc wyzwanie przyjęte. Chciałem jej udowodnić, że dam radę. Ta myśl napełniła mnie energią, uśmiechnąłem się drwiąco i skoczyłem w górę. Wylądowałem na kolejnej gąłęzi, a potem skoczyłem jeszcze wyżej. Ta czynność była dużo prostsza, nawet dawała mi trochę przyjemności. Im dalej szłem, tym gałęzie robiły się cieńsze i bardziej od siebie oddalone, więc musiałem improwizować. Czasem wspinałem się po pniu, czasem wbijałem w wyższą gałąź tylko przednie łapy, a następnie się podciągałem. Zaczęło mnie ogarniać zmęczenie, ale nie mogłem tego okazać. W końcu się zatrzymałem. Wydawało mi się, że osiągnąłem już wystarczającą wysokość, a poza tym byłem już praktycznie przy koronie. Słyszałem uspokajający szum liści, których wielkie skupisko znajdowało się tuż przy mojej głowie.
- I co, ja nie dałem rady? - krzyknąłem do Riki
Wadera zaśmiała się.
- W porządku, w porządku. Widzisz gwiazdy? - spytała
No tak, w końcu po coś tu jestem. Przekręciłem głowę i spojrzałem przed siebie. Widok mnie całkowicie oszołomił. Widziałem korony najwyższyw drzew, spowite mgłą. Westchnąłem cicho, jednak po chwili skierowałem wzrok wyżej. Ciemnoniebieskie niebo wydawało się być teraz tak blisko, gwiazdy wydawały się być na wyciągnięcie ręki. Pierwsze promienie wschodzącego Słońca, które dostrzegłem za horyzontem przywróciły mnie jednak do rzeczywistości. Szukałem wzrokiem Gwiazdy Polarnej. Była to ta najjaśniej świecąca, więc nie miałem trudności z odnalezieniem jej. Potem już szło łatwiej, wypatrzyłem kilka fragmentów gwiazdozbiorów. Moim głównym celem na tę chwilę było wyznaczenie kierunków.
- Z mojej jaskini doskonale widać zachód słońca, a więc musi być na zachodzie... Południe jest tu, a więc zachód... - szeptałem sam do siebie próbując wykształcić w głowie plan drogi
Z mojego punktu widzenia widać było też zarysy kilku terenów, więc po chwili wiedziałem już gdzie iść.
- Riki, już wiem! Już wiem, gdzie musimy isć! To jest w tamtą stronę. - krzyczałem wyciągając lewą łapę i pokazując nią jakiś punkt w oddali
Szybko skakałem w dół, a po chwili znalazłem się koło wadery. Byłem szczęśliwy, wreszcie uda nam się stąd wydostać.
- Musimy iść tamtędy, chodź! - krzyknąłem z dziwnym entuzjazmem, po czym ruszyłem biegiem przed siebie
Za kilka godzin powinniśmy być na miejscu.
<Riki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT