wtorek, 27 października 2015

Od Ashity do Meredith

 Mei była uwięziona w dziwnej klatce. Starała się uwolnić za pomocą magii, jednak najwyraźniej to nie działało...
- Rozumiesz?- spytała tajemnicza osoba po objaśnieniu mojego zadania.
- Nie... Mogłabyś powtórzyć?- zapytałam, uśmiechając się w stylu ,,nic nie rozumiem".
Tajemniczy głos na chwilę zamilkł, jakby chciał zebrać myśli. Muszę zyskać na czasie!
Kilka minut później nadal panowała cisza. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, iż najwyraźniej postać nie ma nic do dodania. Przynajmniej do momentu, aż wypełnię misję. Bądź zginę.
Odrzuciłam ponure myśli na bok- trzeba działać i to jak najszybciej!
- Zaczekaj na mnie, Mei- mruknęłam.- Wydostanę cię stąd!
Ruszyłam biegiem przed siebie, niemalże łamiąc kark na stromych stopniach. Jednak ostatecznie udało mi się- stosunkowo szybko- zejść.
Gnałam przed siebie, szukając celu swojej wędrówki. Co najdziwniejsze, w czasie drogi nic mnie nie atakowało. Żadnych potworów, zjaw, czy zmutowanych kaczek. Nic.
Po niecałej godzinie byłam już na miejscu. Stałam przed dziwną grotą, wypełnioną ogromnymi, purpurowymi kryształami, które rzucały na ścianę jaskini wspaniałe, jasne refleksy. Zapatrzona w ten cudowny widok nawet nie zauważyłam, kiedy moje łapy skierowały się w jej stronę. Po chwili byłam już w środku...
Wydawało mi się, że nie ma tu nikogo więcej, jednak nagle tuż przede mną rozbłysło oślepiające, srebrne światło. Wyłoniły się z niego trzy kobiece postacie.
Pierwsza z nich miała długie, kasztanowe włosy spływające falami aż do pasa. Odziana była- zresztą jak wszystkie trzy- w białą suknię do ziemi, przepasaną złotym paskiem. Z jej pleców wyrastały ogromne skrzydła o podobnym odcieniu co kryształy w grocie. W rękach trzymała mały, drewniany kołowrotek.
Druga z nich, najwyższa ze wszystkich, piękność o zadziwiająco błękitnych oczach i smutnym, melancholijnym spojrzeniu, patrzyła na mnie, jakby już widziała moją śmierć.  Złote loki okalały jej bladą twarz, zaś znad srebrnej przepaski wyrastały małe, jelenie różki. Na czole zapisane miała jakby białym tuszem symbole w nieznanym mi języku. Z pleców nieznajomej wychodziły dość spore skrzydła- podobne do tych, które posiadają łabędzie. W dłoni trzymała księgę, na której kurczowo zaciskała długie palce.
Ostatnia z całą pewnością wyglądała najosobliwiej. Zamiast rąk miała orle skrzydła. Jej oczy, przypominające ślepia sokoła, wpatrywały się we mnie, jakby chciały przejrzeć moje myśli. Jej nogi przywodziły na myśl te, jakie zwykły posiadać lwy. Ciało istoty porastała zaś krótka, brązowa sierść. W ręce trzymała długą, srebrną nić oraz ciężkie, metalowe nożyce.
- Hana, Violet i Elena?- zapytałam, patrząc kolejno na wszystkie trzy.
- Owszem- odezwała się Druga.- Przypuszczam, że przysłała cię Libra. Jakie postawiła przed tobą zadanie?
- Mam odgadnąć jakąś zagadkę. Więc sprężajcie się, bo mojej przyjaciółce grozi niebezpieczeństwo!
- Póki nas nie zaatakujesz, twojej towarzyszce nic się nie stanie- spokojnie oznajmiła Pierwsza
- Podoba mi się jej dusza- oznajmiła nagle Trzecia.- Jest szczera. Niedługo spotka cię małe, ale wielkie szczęście.
- Eleno!- zaprotestowała Violet.- Nie wolno ci...
Zmarszczyłam brwi, patrząc po kolei na każdą  nich. Że co proszę?
Ptasia wróżka za to uniosła brew, jakby bezbłędnie odgadując moje myśli.
- Niedługo się dowiesz- obiecała.
- Tracimy czas- wtrąciła Druga.- Hano, czyń honory.
- Jak sobie życzysz, siostro. Ashito- powiedziała.- Czy jesteś gotowa?
- Oczywiście- mruknęłam.
- Co to takiego: nie je, nie pije, a ciągle chodzi i bije?
Wlepiłam w nią oczy, przebierając oczami. Może to jakiś duch?
Nagle przypomniałam sobie o Nami. Moja martwa przyjaciółka przyniosła mi kiedyś pewnien przedmiot ludzi i powiedziała coś podobnego. Tylko jak on się nazywał?!
- Zegar!- krzyknęłam po chwili.
Istoty spojrzały na mnie i kiwnęły głowami, po czym Elena wręczyła mi swoje pióro, które- kiedy tylko znalazło się na mojej łapie.- Przybrało kształt błękitnego pierścionka.
W następnej sekundzie wszystkie trzy wróżki zniknęły...
Szybko pobiegłam do Mei. Niemalże połamałam łapy na schodach, jednak w końcu stanęłam na środku pomieszczenia.
- Jestem!- wydyszałam, łapiąc oddech.
< Mei? Wybacz, że musiałaś tak długo czekać>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT