Zmierzyłem waderę wzrokiem."Jeszcze raz tak zrobi, to ją uduszę."
pomyślałem. Ona nic, tylko krążyła wokół mnie. Rana nie bolała... Ale w
tedy, gdy krwawiła, naleciało na nią trochę piachu. W tedy zaczęło piec.
Zacisnąłem kły i oczy. Wadera zauważyła to.
- jednak boli?- uśmiechnęła się.
- Jeszcze raz tak zrobisz, to pożałujesz.- syknąłem. Ona nie zwracając
na to uwagi, zaczęła bawić się sztyletem. Zaletą moich skrzydeł było to,
że były ciche. Bardzo ciche. Pidleciałem do góry. Amira rozglądnęła
się. W tedy zleciałem, przygniatając ją do ziemi. Wytrąciłem jej nóż, a
swojego pazura przycisnąłem jej do gardła.
- Ze mną nie zadzieraj.- warknąłem. Zszedłem z niej, zostawiając
zadrapanie od pazura. Zacząłem lecieć przed siebie. Ujrzałem wysokie
drzewo. Usiadłem na nie, obserwując waderę.
Amira? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz