- To ty mi kazałeś jeść tego jelenia! - Uśmiechnęłam się.
- To ty jesteś tą naburmuszoną panienką! - Udał entuzjazm, wcale się nie cieszył, że tu jestem, z reszta jak wszyscy.
- Nie ważne, jestem Yuko, a ty to...
- ... Twój najgorszy koszmar! - Dokończył, tak się nazywają bardzo dobre słowa!... Żartuje, żałosny jest.
- Ha ha, bardzo śmieszne. Chcesz tu tak leżeć do końca tego
przepięknego, zimnego dnia, czy łaskawie wstaniesz? - Podałam mu łapę.
Patrzyła na nią ze zdziwieniem. Takkk, napatrz się dobrze, ta łapa
kiedyś cię w końcu udusi, żeby później zakopać twoje zwłoki na dnie
jeziora, i wszyscy będą szczęśliwi!
Po chwili namysłu oddaliłam łapę, odsunęłam się i czekałam na jego
reakcję, leżał, patrzył w chmury jakby mnie nie było, okey, ignoruje
mnie, pierwszy stopień do bycia przeze mnie znienawidzonym. Drugim jest
mnie oszukiwanie, trzecim podkładanie mi łap a ostatnim uszkodzenie
ciała.
W końcu wstał, pan łaskawy. Teraz dopiero zauważyłam jaki jest
umięśniony... Yu przestań, za dużo myślisz, zaparz sobie meliskę,
poczujesz się lepiej po jej wypiciu, chyba... Jeśli to nie zadziała
trzeba cie przywiązać do drzewa o suchym chlebie i wodzie, którą
uwielbiasz...
- A więc... Yuki prawda? - Uśmiechnął się niepewnie.
- Yuko, czy to takie trudne do zapamiętania?! YU - KO, dwie sylaby,
cztery litery, to jest takie trudne? - Udałam zaskoczenie, musiałam
wyglądać jak idiotka, bo pierwszy raz zaczął się śmiać w mojej
obecności... CUD SIĘ STAŁ!
- Dobrze Yuki...
Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem i zaczęłam cicho warczeć.
- Yuko!
Uśmiechnęłam się.
- Dobra, Yuko. Czy nadal wybrzydzasz w kwestii jeleni?
- Nie bardziej niż w twojej... - Wredna Yuko rozpoczyna operację...
<Liam? Nauka wypowiadania mojego imienia. YU - KO!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz