Otworzyłem jedno oko, patrząc, jak wadera lekko mnie szturcha. Delikatnie uśmiechnąłem się do towarzyszki.
- Udawaj, że nadal śpisz. Trzeba uśpić ich czujność.
Wilczyca kiwnęła łbem i oboje rozluźniliśmy mięśnie. Kilka minut później poczułem, jak ktoś odpina moje pasy. Dziwny świergot, jakim porozumiewały się chochliki, słychać było dosłownie wszędzie. Westchnąłem, łapiąc Amber za łapę. Szybko otworzyłem Magiczną Szafkę, wpychając do jednej z jej przegródek jakieś piętnaście potworków, czyli niemal połowę.
Szybko wybiegliśmy w stronę lasu. Mijaliśmy drzewa dosłownie o włos. Raz czy dwa przewracaliśmy się o wystające korzenie.
- Daleko jeszcze?- jęknęła moja towarzyszka.
Zatrzymałem się.
- Właściwie to nie mam pojęcia. Biegłem przed siebie, tak po prostu.
- Rozumiem. Więc co powiesz na mały odpoczynek?
Spojrzałem w oczy Amber. Były jasnoniebieskie, o całkiem ładnym kształcie. Wilczyca odwzajemniła mój wzrok, a ja szybko uciekłem nim gdzieś na trawę, grzebiąc łapą w ziemi.
- Czemu nie- mruknąłem.- Musimy obmyślić plan, jak złapać resztę chochlików.
- Za godzinę- wadera rozłożyła się na ziemi.- Dajmy sobie chwilę odetchnąć.
- Jasne!
W tym samym momencie poczułem, że tracę grunt pod łapami. Wzgórze, na którym leżeliśmy, zaczęło się nagle zapadać. Razem z Amber zaczęliśmy staczać się w dół. Pewnie chwyciłem ją za łapę i zamknąłem oczy...
< Amber? Przepraszam, że tak długo nie odpisywałem, ale zabrakło weny. Wybaczysz? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz