Bandaż robił się czerwony od krwi który wypływała z rany która miejscami
popękała. Skamlałem głośno gryząc kraty, krasnoludy piły alkohol
którego zapach gryzł mnie w nos. Głośne śmiechy i krzyki sprawiały, że
bolała mnie głowa. Co chwile wypatrywałem czy aby nigdzie nie ma Riki.
Jednak wadery ani widu ani słychu. Zmęczony i spragniony położyłem się
na zimnej posadzce, ułożyłem głowę na łapach i cicho zapiszczałem
zamykając oczy. Chciałem wypocząć, odpłynąć jednak hałasy mnie
irytowały, zakryłem łapami uszy.
~*~
Nie wiem ile dni minęło, nie wiem czy kiedykolwiek stąd wyjdziemy.
Codziennie widziałem jak zabierają Riki w kagańcu. Ze mną natomiast się
droczyli, smagali batem, bawili się mną. Szczuli mnie innymi wilkami,
codziennie byłem wyczerpany, nie miałem na nic siły.
-Rivai ! Rivai.
Uchyliłem powieki, widziałem jak przez mgłe. Zamrugałem kilka razy i
rozejrzałem się. Riki siedziała przywiązana do krat mojej klatki,
zerwałem się gwałtownie zaciskając zęby z bólu. Podszedłem cicho do
wadery patrząc się na nią pytająco.
-Mam pomysł jak się wydostać.
Nastawiłem uszy i usiadłem tuż przy kratach, wadera podsunęła mi twardy
sznur. Przemieniłem się w szkielet i zacząłem go przegryzać, trwało to
krócej niż powinno co nas ucieszyło.
-Widzisz te pręty ?
Riki wskazała połane pręty znajdujące się w kącie klatki, w tym miejscu
nie było grubych, metalowych krat. Pokiwałem głową, Riki spojrzała się
na nie porozumiewawczo. Od razu podszedłem do prętów między którymi
zdołałem się przecisnąć jako szkielet. Przemieniłem się by nie było
słychać gruchotania kości.
-Widziałam wyjście.
-Pilnuje go ktoś ?
-Dwa krasnoludy.
Westchnąłem i udałem się za waderą, dokładnie się jej przyjrzałemz na
plecach widać było rany od bata, na pysku widoczne były odciśnięte od
"kagańca" ślady. Szturchnąłem ją lekko.
-Wszystko ok ?
Wadera skinąła głową lekko się uśmiechając, nie uwierzyłem w to jednak
nie chciałem już nic mówić. Poruszaliśmy się cicho między śpiącymi
krasnoludami. Wszystko szło gładko aż do ostatniego etapu. Moje łapy nie
wytrzymały, potknąłem się o nie wpadając w metalową zastawę. Wszystko
spadło na ziemię, dźwięk uderzającego o kamień metalu rozniusł się
echem. Od razu podniesiono alarm. Zaklnął siebie w duchu i zacząłem biec
ile sił w łapach tak samo jak Riki. Słychać było za nami krzyki i
głośne powarkiwanie oswojonych przez krasnale wilków.
-Nie damy rady !
Riki zostawała w tyle, zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Łapy uginały
się pod nią, wróciłem do niej i wziąłem ją na plecy. Miałem gdzieś jej
sprzeciwy i warknięcia.
-Chcesz stąd wyjść żywa !
Warknąłem patrząc na nią kątem oka, wadera od razu zamilkła. Ruszyłem
przed siebie kierując się instrukcjami Riki, wciąż słyszałem wrzaski
jednak starałem się skupić na wyjściu z tego podziemia. Na moim pysku
pojawił się lekki uśmiech kiedy poczułem świerze powietrze i zobaczyłem
światło. Od razu wróciły do mnie utracone siły, zapomniałem o bólu.
-Riki już jesteśmy wolni.
Rzuciłem do wadery przebiegając między wciąż twardo śpiącymi
strażnikami, ich ubrania i oddechy przesiąknięte były zapachem alkoholu.
Mimo drażniącego zapachu biegłem dalej...aż wreszcie poczułem pod
łapami miękką trawę. Zamknąłem oczy i westchnąłem głośno łapiąc
łapczywie powietrze. Krzyki ustały tak samo jak warczenia, odetchnąłem z
ulgą.
-Riki ?
Zsunąłem waderę ze swojego grzebietu.
-Wszystko okay ?
Spytałem trącając ją nosem.
(Riki ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz