Leżałam z zamkniętymi oczami na ziemi. Chciałam wrócić do domu i żeby to
co się działo- minęło. Nagle poczułam jak ktoś szturcha mnie nosem.
- Wszystko okey?- usłyszałam znajomy mi głos. Był to głos Rivaille’go.
Powoli zaczęłam otwierać oczy. Po krótkiej chwili widziałam już wszystko
i rozglądałam się. Dziura w której były krasnoludy została w tyle,
wokół mnie rosła zielona trawa a powietrze było chłodne. Była noc,
mianowicie pełnia. Kiedy zrozumiałam, że jesteś wolni to chciałam
popatrzeć na Rivaille’go. Spojrzałam przed siebie i spostrzegłam łapy
basiora i jego opuszczony w duł pysk.
- Rivaille?- szepnęłam.
- Tak, to ja. Już jesteśmy woli Riki. Już wolni…- powiedział. Podniosłam
łeb i zobaczyła go w pełni. Jego ranna łapa, zabandażowana była cała
czerwona a on sam wyglądał marnie. Wstałam powoli. Lekko się zachwiałam
jednak uśmiechnęłam się do basiora.
- Wolni…- szepnęłam znowu. Staliśmy tak naprzeciwko siebie i
wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Po chwili nie wytrzymałam i skoczyłam
delikatnie na basiora przewracając go. Toczyliśmy się parę kroków, a
później ’’wylądowaliśmy’’. Rivai leżał na ziemi a ja na nim. Patrzyłam w
jego ślepia, a później wtuliłam się w jego futro.
- To było niesamowite. Ty byłeś niesamowity…- znowu szepnęłam do basiora.
- Bez przesady- też szepną.
- Właśnie z przesadą- odrzekłam i lekko się zaśmiałam. Moim zdanie
miałam rację. Rivaille był niesamowity. Kiedy ja zostawałam w tyle to on
z tą chorą łapą wziął mnie na grzbiet i biegł ile sił w łapach. Ogółem
był niesamowity. Teraz jednak liczyła się ta chwila a nie to co się
wydarzyło w tunelach krasnoludów. Nie sądziłam, że kiedyś się tak
przytulę do Rivai jednak czułam, że to było teraz potrzebne. Zamknęłam
oczy.
<Rivaille? Wybacz, że takie krótkie i, że tak długo musiałeś czekać...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz