Dziewczyny też posmutniały. Żadna z nas kompletnie nie znała Tysiącletniej Puszczy. Nie miałyśmy pomysłu jak się wydostać.
- No, no, zabiłyście olbrzyma!- nagle usłyszałyśmy czyjś głos. Wszystkie
postawiłyśmy uszy i popatrzyłyśmy stronę której dobiegał głos. W nasza
stronę szedł basior z zieloną sierścią oraz brązowymi i żółtymi
elementami.
- Midori!- Amber i Amica krzyknęły razem kiedy zobaczyły wilka.
- Co?- rzekła. Czy tylko ja go nie kojarzyłam? A Ne! Chwila! To chyba
ten bóg ziemi. Na oczy go nigdy nie widziałam. Jak widać teraz mi się
udało go zobaczyć.
- Myślałem, że uwolnicie przyjaciółkę i uciekniecie. A tu nie! Zabiłyście od razu
to bydle- popatrzył się pogardliwie na zwłoki stwora po czym dodał- A
to pewnie ta wasza zaginiona przyjaciółka, czyż nie? Jak mówiłem
wdziałam ja jak niósł ją olbrzym ale za bardzo jej się ni przyjrzałem.
Miło mi cię poznać...?- skończył ni czekał aż dopowiem swoje imię.
Chwile stałam i patrzyłam na basiora. Byłam lekko zła, że patron mi nie
pomógł ale cóż. Było minęło.
- Riki- odpowiedziałam.
- Miło mi cię poznać Riki- skończył.
- Mi również miło pana poznać- powiedziałam.
- A… My mamy pytanie- rzekła Amica. Midori popatrzył się na nią. W tedy wyglądał jak by przyszło mu coś do głowy.
- Chwila! Zanim zadasz pytanie mam coś do powiedzenia! Otóż
postanowiłam, że jeśli uciekniecie i nie zabijecie potwora to nie oddam
ci twojej mocy wadero. Jednak zabiłyście bestie. Chciałbym oddać ci twą
moc- powiedział i uśmiechną się do Amici po czym zamkną oczy. Wyglądał
na bardzo skupionego. Nagle nad jego głową pojawiły się zielone
światełka które krążyły nad jego głową, lecz po chwili objęły kurs na Amice. Zaczęły lecieć w jej stronę i roztrysnęły się przy jej sierści. Amica chyba poczuła przypływ energii.
- Dziękuje bardzo- rzekła.
- Chyba musiałem to zrobić?- basior uśmiechną się do wadery pogodnie.
- No dobra. Miałyście pytanie, słucham więc- powiedział patron.
- Bo… My nie umiemy wyjść z Tysiącletniej Puszczy. Mógłbyś nas wyprowadzić z niej?- odpowiedziałam Amber.
- Jane! Za mną moje drogie panie!- wykrzykną Midori. Wszystkie się
uśmiechnęłyśmy. Bóg zaczął iść, a my w ślad za nim. W końcu wyszłyśmy.
- Dziękujemy- rzekłyśmy chórem.
- Nie ma za co. Odwiedźcie mnie jeszcze kiedyś!- krzykną. My
spojrzałyśmy na niego z uśmiechem i powędrowałyśmy w stronę jaskiń.
Dziewczyny opowiedziały mi o sytuacji z Midorim. Najlepsze w tym
wszystkim było to, że one z bogiem gadały a ja miałam zostać obiadem
olbrzyma. Ale co tam. Nagle poczułam jak ból z tyłu głowy. Zostałam
czymś uderzona. Dziewczyny chyba też. Uderzenie było tak mocne, że
upadłam na ziemie i zemdlałam.
- No i świetnie- to usłyszałam kiedy zamykałam oczy. W końcu obudziłam
się. Głowa mnie nadal bolała. Byłam z dziewczynami w jakimś
pomieszczeniu. Byłam w nim przywiązana jakimś sznurem do haka
przyczepionego do podłogi. Amber i Amica nadal leżały Dokładniej mówiąc
wyglądało to jak dom ludzi. Przestraszona patrzyłam na miejsce. Nagle do
pokoju wszedł człowiek. Był to mężczyzna. Uśmiechną się do mnie i
powiedział.
- Hej, jak się czujesz? Wybaczcie, że musieliśmy tak was potraktować.
Teraz zajmiemy się wami lepiej- skończył. W jego głosie było słychać
troskę. Wydawał się miły. Nie wyglądał na takiego, który chce nas
zaciągnąć do pracy czy źle traktować. Raczej o nas zadbać.
<Amica? Amber? Co powiecie na wątek z przyjaznymi ludźmi? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz