Z początku zignorowałem pytanie wilczycy. Czy zawsze trzeba coś robić?
Odszedłem kilka kroków do tyłu i oparłem się o pień jakiegoś drzewa.
Spojrzałem przed siebie. Niebo przybrało kolor różowo - żółty, a Słońce
pod postacią małej plamy znikało za horyzontem. Zachodziło Słońce. Z
początku chciałem zaproponować Kliar wspólne oglądanie zachodu, ale coś
czułem że jej coś takiego nie podpasuje. Z tego co zdążyłem zaobserwować
cały czas rozpierała ją energia. Kiedy napotkałem na sobie wzrok Klair,
której oczy wyrażały teraz głównie zniecierpliwienie i lekką irytację
podniosłem się prostując grzbiet.
- Umiesz się wpinać? - spytałem tajemniczo
Wadera zdziwiła się, jednak kiwnęła głową twierdząco.
- A więc zapraszam piękną panią na wycieczkę. - powiedziałem zmieniając głos w teatralny sposób
Wadera zaśmiała się delikatnie widząc moją postawę.
- A więc gdzie mnie zabierasz? - spytała
- Zobaczysz. - powiedziałem tajemniczo
Bez większych ceregieli wskazałem jej drogę przez las, którą musieliśmy
pójść. Z początku wlokła się nieco z tyłu, ale po chwili dorównała mi
kroku. Szliśmy w jednej linii. Co jakiś czas wadera wypytywała mnie o
cel wędrówki, ale ja postanowiłem milczeć. Szliśmy może przez dwa
kwadranse, aż w pewnej chwili znaleźliśmy się u podnóża Szpiczastych
Gór. Klair spojrzała najpierw na mnie, a potem podniosła głowę do góry
wypatrując szczytów skrytych między mgłą.
- Będziemy się tam wspinać? To nam zajmie wieczność. - jękneła
- Niekoniecznie. Chodź za mną. - powiedziałem
Ruszyłem przed siebie, a Kliarney szła tuż za mną. Krążyliśmy wokół
pagórków przez kilka minut, a ja przez cały czas dziękowałem sobie w
duchu, że i to miejsce miałem okazję zwiedzić kilka godzin temu. Co
prawda w biegu, ale zawsze coś... W pewnym momencie znalazłem miejsce, w
którym wejście zaczynało się dość łagodnie. Było to kilka całkiem
gładkich głazów położonych jeden na drugi. Cofnąłem się trochę żeby
wziąć rozbieg, po czym wskoczyłem na pierwszy poziom. Potem wystarczył
jeszcze jeden sus aby znaleźć się na kolejnym, ustawionym wyżej głazie.
Stamtąd machnąłem zachęcająco do Kliarney, aby i ona skoczyła do góry. Z
początku się wahała, ale chwilę później była już na tej samej wysokości
co ja. Uśmiechnąłem się do niej, po czym zacząłem wspinać się wyżej.
Dużymi susami skakaliśmy po skałach, a kiedy znaleźliśmy się na
wysokości kilkudziesięciu metrów zatrzymałem się na uskoku tworzącym
teraz skalną półkę wysuniętą do przodu. Usiadłem na niej, a wadera
dołączyła do mnie. Była nieco zmęczona wspinaczką, dlatego odruchowo
skierowała głowę w dół i zaczęła dyszeć próbując uspokoić oddech. Ja
jednak pchnąłem ją lekko w ramię.
- Może jednak podniesiesz głowę? Wyżej jest dużo piękniejszy widok. - rzuciłem z uśmiechem
Wadera nie zrozumiała o co może mi chodzić, ale wyprostowała łepek i aż
zaniemówiła z wrażenia. Wydusiła z siebie jakieś słowa zachwytu wbijając
wzrok w równiny. Byliśmy teraz wysoko, więc mogliśmy obserwować tereny z
góry. Wszystko było tu jak na dłoni, można było dostrzec wodospad,
puszczę, a nawet Lodową Krainę malująca się w oddali.
- Wyżej jest jeszcze piękniej. - mówiłem kusząco
W niemal tej samej chwili oboje wznieśliśmy głowy ku niebu, które
oświetlały teraz srebrne gwiazdy. Było ich bardzo dużo, może to zasługa
przejrzystego nieba bez żadnej chmurki? Kochałem oglądać nocne niebo,
więc wydałem z siebie ciche westchnienie. Widząc to Kliarney posłała mi
pytające spojrzenie, ja jednak odpowiedziałem śmiechem.
- Patrząc w gwiazdy można się wiele dowiedzieć. - powiedziałem w pewnej chwili
- Na przykład? - spytała
- Na przykład to, jaka będzie pogoda jutro. O wiele ciekawsze jest jednak odczytywanie przyszłości... - odparłem
- Jak to przyszłości? - zdzwiwiła się wilczyca
- Zwyczajnie, o ile wierzysz w astrologię i zodiak. Ja wierzę. Z pod jakiego jesteś znaku?
<Klairney?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz