Głodna, spragniona, zmęczona. Te uczucie już od pewnego czasu mi
towarzyszyły. Nagle wyczułam zapach jakiejś zwierzyny, w końcu!
Pobiegłam w tamtą stronę. Nagle znalazłam się na terenach jakiejś
watahy, byłam czujniejsza nie przerywając czynności. Wybiegłam na
polane, była na niej jakaś wadera. Miała w zębach kawał ogromnego mięsa.
"Dobra, albo odbiorę jej to jedzenie, albo umrę z głodu - myślałam -no
pierwsza perspektywa jest lepsza". Stałam się nie widzialna, na moje
szczęście, wadera nie zauważyła mnie. Podeszłam do niej i wzięłam w zęby
kopyto sarny. Zaczęłam ją ciągnąć. Nieznajoma również ją złapała
zdziwiona, nie chciała oddać.
-Ku*wa oddaj to!-zawołałam i wyszarpałam jej mięso z pyska.
Usiadłam nie zważając na waderę już widzialna i zaczęłam jeść.
Nieznajoma również chciała wziąć kawałek, ale zawarczałam i przysunęłam
zwierzynę bardziej do siebie. Wadera położyła się naprzeciwko w
niewielkiej odległości i patrzała. Czemu? Nie wiedziałam, ale nie
zwracałam na nią uwagi. Gdy w końcu skończyłam prawie nic nie zostało.
Oblizałam się i zaczęłam rozglądać w poszukiwaniu wody. Nagle z dość
daleka usłyszałam jej szum, ruszyłam w tamtą stronę.
Yuko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz