Był późny wieczór. Ostatnie promienie słońca znikały z nieba w postaci różowego zachodu, a miejscami zaczęły już błyszczeć gwiazdy. Szedłem przed siebie starając się nie myśleć o zmęczeniu, które powoli zaczynało brać nademną górę. Nie chciałem się jednak zatrzymywać na dłużej na tych terenach, wszędzie czuć było zapach obcych wilków. Domyśliłem się, że to tereny jakiejś watahy, zapewne nie byłem na nich mile widziany. Nagle moje przemyślenia przerwał głośny huk. Szybko podniosłem głowę dotychczas skierowaną w dół i zobaczyłem błyskawicę przecinającą granatowe niebo. Zanim zdążyłem zareagować, piorun zniknął z nieba, a z nieba zaczął lać deszcz. Na ziemię spadało grube strugi, które nie tylko nieprzyjemnie moczyły futro, ale ograniczały widoczność. Moja sierść w ciągu paru sekund zrobiła się nieprzyjemnie mokra, srebrne pioruny co jakiś czas ponownie pojawiały się na niebie. Warknąłem pod nosem i szybko rozejrzałem się wokół. Szukałem miejsca, w którym będę mógł przeczekać burzę. Pobłądziłem trochę wśród deszczu, na moje szczęście po chwili zobaczyłem w oddali zarys kamiennej groty. Nie mogłem uwierzyć teraz we własne szczęście, w tej samej sekundzie rzuciłem się do biegu. Nieraz potykałem się o gałęzie, lub ochlapywałem całe futro wodą z kałuży, ale nie zwracałem na to teraz zbyt dużej uwagi. Zatrzymałem się dopiero wtedy, kiedy znalazłem się przed grotą.
- Jest tu ktoś? - spytałem dość głośno
Nie usłyszałem niczyjej odpowiedzi, więc uznałem że grota jest pusta. Usiadłem przy wejściu i starałem się nieco osuszyć futro. Kątem oka patrzyłem na zewnątrz czekając, aż ulewa się skończy. Po chwili jednak zmęczenie zaczęło brać nademną górę, więc położyłem się na ziemi i zamknąłem oczy. Już niemal zasnąłem, ale wtedy usłyszałem cichy dźwięk. Szybko podniosłem się, przyjąłem pozycję bojową i patrzyłem w drugi kąt jaskini, z którego rozległ się dźwięk. Zaraz potem zobaczyłem czyjąś sylwetkę ukrytą w mroku. Patrzyła na mnie oczami, które delikatnie błyszczały w ciemności. Widząc to odskoczyłem instynktownie do tyłu wydając z siebie niekontrolowane warknęcie. Istota podniosła się i zbliżyła do światła, tym samym zobaczyłem ją całą. To był wilk, a dokładniej wilczyca. Nie spodziewałem się tutaj nikogo, zresztą po postawie wadery można było wywnioskować, że również że również spodziewała się samotności. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, ale po chwili postanowiłem się odezwać:
- Kim ty jesteś? - spytałem
- Mam na imię Klairney, ale co ty robisz? Myślałam, że tylko ja znam drogę do tej kryjówki - odparła cicho, jakby onieśmielona
- Chciałem przeczekać burzę. - rzuciłem opierając się o kamienny słup. - Sama tu mieszkasz
Wadera kiwnęła głową twierdząco.
- I nie doskwiera ci tu samotność? - spytałem
- W watasze jest wiele wilków... - usłyszałem
Spojrzałem jej pytająco w oczy prostując uszy, jakbym chciał się przekonać, że dobrze usłyszałem. Widząc moją postawę wilczyca odezwała się ponownie.
- W Watasze Porannych Gwiazd. Jeśli chcesz dołączyć, mogę zaprowadzić cię do Alf. Wyjaśnij tylko, co tu robisz.
- Nie mam w zwyczaju opowiadać o sobie nieznajomym, choć nie mam złych zamiarów. Zaświadczenie ustne wystarczy? - syknąłem
- A twoje imię? - zapytała
- Jestem Rasuto. Miło poznać piękną panią. - powiedziałem zginając się przed nią w teatralnym geście
Wadera zaśmiała się cicho.
- W porządku, więc chcesz dołączyć do watahy? - powiedziała
- Ależ oczywiście, to będzie prawdziwy zaszczyt. - mój głos przepełniony był udawaną kulturą, ale i sarkazmem
- Więc jutro zaprowadzę cię do przywódców. Z pewnością cię przyjmą. - odparła
- Czemu nie iść dziś?
- Widziałeś pogodę? Poczekajmy, aż się rozjaśni. - rzuciła
- Dobry pomysł, ale jest jedno ale... Nie mam gdzie się podziać. - zaśmiałem się, choć w moim śmiechu nie było słychać rozbawienia
- Możesz przeczekać burzę tutaj, skoro i tak jutro dołączasz... - powiedziała cicho
- Nie chcę się narzucać. - odparłem-Żaden problem...
Podziękowałem jej cicho, po czym podszedłem do wyjścia. Położyłem się na skraju jaskini. Mimo pozwolenia nadal nie czułem się tutaj swobodnie.
<Klairney?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz