Machnełam gniewnie ogonem, a moje uszy stały postawione. Spojrzałam gniewnie na dyrektora i oznajmiłam chłodno:
-Puść. go. Jeśli tego nie zrobisz pożałujesz.-Męszczyzna zaśmiał się tylko. Przykuł Errora tak że nie mógł on uciec, najwyraźniej była to magiczna obroża bo nawet pod postacią cienia basior nie mógł się wydostać. Przyjełam pozycje obronną, przecinając powietrze ogonem. Dyrektor chwycił jeden z noży i użył go by przeciąć Errorowi skóre na piersi. Gdy zobaczyłam krew cieknącą z rany basiora poczułam złość przez którą wąż na mojej przedniej łapie zaczął pulsować na złoto. Nie mogłam użyć swoich nowych mocy, jeszcze zrobiłabym krzywde Errorowi. Mężczyzna widząc moje wachanie zrobił kolejną rane, tym razem by sprawić basiorowi więkrzy ból obrócił nóż. Poczułam nie znośny pulsujący ból, nie mogłam dłużej powstrzymywać przemiany. Stanęłam dumnie wyprostowana patrząc hardo w oczy męszczyzny. Otoczyła mnie czarna chura, dzięki temu Error nie będzie widział zbyt wiele. Podbiegłam szybko do mojego przeciwnika, zanim zdążył zrobić jaki kolwiek unik ,leżał już na ziemi. Z psychpatycznym spojrzeniem spojrzałam na niego i przegryzłam mu tchawice. Odsunęłam się i splunęłam krwią. Złoki przestały sie ruszać a ja wzięłam czarną jak smoła duszę i wysłałam ją do podziemi. Chmura rozwiała się a ja stałamm znów w normalnej postaci. Na szczęście udało mi się przerwać przemiane. Podeszłam zatroskana do basiora który uśmiechnął się na mój widok. Przez to że zabiłam dyrektora, łańcuch i obroża znikły. Spojrzałam na klucz. Był on masywny i prosty bez żadnych zdobień. Intuicja podpowiadała mi że mam go wetknąć w podłoże tak więc zrobiłam. O dziwo klusz wsunął się w twardy beton jak patyk w świerzy śnieg. Przekręciłam nie pewnie klucz 6 razy, po chwili na ziemi pojawiły się drewniane drzwi wykonane z dębu. Sppojrzałam na Errora który kiwnął głową dając mi do zrozumienia iż mam otworzyć. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi, przed nami ni nie było tylko pustka. Nie pewnie z zamkniętymi oczyma przeszłam przez próg. Poczułam pod łapami miękką trawe, ździwiona uchyliłam powieki. Moim oczom ukazał się zaskakujący widok. Razem z Errorem znajdowaliśmy się w cukierkowej i słodkiej krainie. Trawa na której staliśmy była jasno błękitna ,niebo natomiast miało barwe jasnego oranżu, chmury z waty cukrowej leniwie przemieszczały się po nieboskłonie. Staliśmy na łącę wypełnionej kolorowymi kwiatami. Niie było tu biel, szarości, czerni ani innych ciemnych kolorów wszystko było takie jaskrawe i pełne życia. Z zaskoczeniem stwierdziłam że jestem pod postacią człowieka, na szczęście miałam na sobie swoją fiołkową lnianą sukienke którą podarowała mi Calipso. Spojrzałam na Errora był on...był on człowiekiem. Do tego agim człowiekiem. Użyłam swojej mocy by wyczarować mu jakąś bluzke i spodnie, ubrania były całe czarne, wyglądały jakby były za bardzo wykrochmalone. Po paru sekundach ubranie zmieniło kolor na jasno zielony. Przyjrzałam się zdziwiona temu zjawisko. Jednak moje rozmyślań wyrwana zostałam przez małą różową myszkę która wyszeptała:
-Przepraszam. Mam do pani prośbe, może pani nie używać swoich mocy. Mrok zabija naszą kraine. Dziękuje bardzo-wypowiedziawszy ostatnie słowo zwierze znikneło. Uśmiechnęłam się do Errora i oznajmiłam:
-Chodź poszukamy jakiegoś jeziorka i zobaczymy jak wyglądamy, po za tym napijemy się i odpoczniemy. A później poszukamy tabliczki i zwiejemy z tego idealnego i przesłodzonego świa...-Nie dokończyłam ponieważ poczułam jak zostaje zepchana do wnętrza mojej głowy. Cała rozgniewana krzyknełam:
-Rin masz się nie odzywać i nie ujawniać!!!
-Jasne, jasne
****Rin***
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia i radości nigdy jeszcze nie widziałam tak pięknego mmmiejsca. Odwróciłam się do chłopaka i chwyciłam go za dłoń po czym z szerokim uśmmiechem pociągnełam w wybranym przeze mnie kierunku. Po dłuższej chwili zapytałam się:
-Jak sie czujesz? Mam nadzieje że dobrze, nie wybaczyłabym sobie gdyby coś ci się stało-pomogę troche Annie i poprawię jej kontakty z Errorem puki mam czas
(Erruś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz