niedziela, 18 października 2015

Od Meredith do Toshiro

-Hej. Toshiro do planety Meredith, słyszysz mnie?
Ocknęłam się natychmiast, gdy zrozumiałam kto „złożył mi wizytę”.
-A niech to- pomyślałam. Chyba Lulu mnie wydał.
-Toshiro...-zaczęłam zaspana.- Ja... To znaczy...
Spojrzałam w bok, aby nie widzieć pyszczka Tośka.
-Mei, coś ty znowu wymyśliła? Martwiliśmy się o Ciebie.
Mój przyjaciel był zdenerwowany i zły. Czułam, jak emanowały od niego te uczucia. Otaczający nas las sprzyjał kiepskiemu klimatowi. Postanowiłam odrobinę nakłamać basiorowi.
-Toshiro, spokojnie, ja tylko chciałam się przejść. Ostatnio byłam jakaś taka spięta. Szukałam, więc miejsca, w którym mogłabym się... Hmm... Zrelaksować? - zrobiłam fałszywy uśmiech i spojrzałam na wilka.
-Wybrałaś do tego ten las... Meredith, czy ty masz mnie za kretyna? Przecież widzę, że kłamiesz- powiedział ostrym tonem.- Chodź, wracamy na tereny naszej watahy.
Chyba, jednak nie wszystko ułożyło się po mojej myśli.
Ale wataha... Nie ma mowy. Powrót cofnąłby mnie na start. Wiedziałam, że Tosh nie pozwoliłby mi tu zostać,a szczególnie w samotności. Wolałabym pozostawić basiora w stanie nienaruszonym, ale inaczej nie dam rady mu się wyrwać.
-To-Toshiro... spójrz... za siebie...- udałam przestraszoną. Kiedy przyjaciel obejrzał się do tyłu, utworzyłam Kulę Wiatru. Zaatakowałam ze łzami w oczach.
-Przepraszam- rzekłam.
Toshiro upadł. Uderzyłam go na tyle słabo, że za jakieś 20 minut ocknie się. Nie miałam zatem wiele czasu na odejście daleko. Czułam się źle, zostawiając tam mego przyjaciela. Przeczucia mówiły mi, że gdyby ruszył ze mną, spotkałoby go coś gorszego. Szkoda tylko, iż me myśli się potwierdziły, a ja nie dałam rady zrobić z tym za wiele.

<Toshiro? Po części brak weny>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT