Odkąd pamiętam, unikałem wszelkiego rodzaju gałęzi, liści, czy szyszek,
szczególnie jesienią. Udawałem wtedy, że uciekam i muszę zachować
szczególną ostrożność, aby nikt mnie nie złapał. Mam to w zwyczaju do
dnia dzisiejszego. Tak na wszelki wypadek.
Nigdy nawet nie przypuszczałem, że moje marzenie się ziści. Chociaż, nigdy nic nie wiadomo.
Teraz muszę znaleźć jakąś watahę. Może nawet spróbuję żyć z ludźmi,
udając psa? Nie, to niemożliwe. Mam dość niewoli. Uśmiechnąłem się.
Kiedy ocknąłem się z rozmyślań, zobaczyłam, że jestem przed rzeką. Nie
jestem pewny, dlaczego, ale wydawała mi się ona magiczna. Czułem, że
mnie przyciąga, a ja, nie mogę się oprzeć jej urokowi.
- Kim jesteś?
Dopiero teraz zauważyłem, że od jakiegoś czasu, bacznie mi się przyglądała jakaś wadera.
< Riki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz