Wszędzie dym... Okropny smród i nieprzyjemny widok czerwonych oczu
robotów. Nerwowo rozglądałam się, powoli stawiałam kroki w tył. Roboty
były coraz bliżej. Najgorsze jest to, że nie wiem czy Tosh jest przy
mnie. Ze strachem przełknęłam ślinę i szepnęłam:
- Toshiro! Gdzie jesteś?
Nastawiłam uszy, cisza. Nagle ziemia poczeła się trząść. Upadłam z
lekkim piskiem. W tej samej chwili poczułam na grzbiecie dotyk ciężkiej,
metalowej ręki. Nie potrzebowałam zbyt dużo czasu aby domyśleć się kto
mnie dotknął. Powoli i niepewnie obejrzałam się za siebie. Stał za mną
robot z tytanową głową i silnie rozbudowanym ciałem. Złapał mnie, jego
oczy świeciły niczym ogień... Czerwonym aż do bólu kolorem. Zrobiłam
poważną minę lecz po chwili znowu zaczęłam się bać. Zamknęłam oczy
jednak po chwili otworzyłam je z powrotem. Miałam na sobie liny, bardzo
mocno związane. Na szyi miałam łańcuch i przykuta byłam do łodzi.
Siedziałam w środku pod jakąś ławką. Rozejrzałam się niepewnie. Na łodzi
był jeszcze jakiś człowiek i dwa roboty. Rozmawiali.
- Mamy jednego.
- Ten drugi gdzie? Wiecie, że taka marna samica nie jest na potrzebna!
- Basiorem zajęły się nasze roboty.
- To gdzie on jest?
- Ja... Em...
- Chcesz powiedzieć, że nie wiesz?!
- Tak kapitanie...
- Trudno.
- Jeden z robotów złapał go za ogon i rzucił daleko stąd. Nie wiemy
gdzie dokładnie wylądował ale chyba przy "Krainie Czarnokrwistych
Smoków". Jeśli rzeczywiście jest odważny, przyjdzie tu i uratuje tą
waderę, o ile ona coś dla niego znaczy.
- Więc, zabrać ją i odpływamy!
Wzięli mój łańcuch i pociągnęli do góry coś szepcząc. Niedosłyszałam
dokładnie co szeptali ale to nie było coś dobrego. Skoro zależy im na
Toshiro to czemu myślą, że ja... "Oj Tosh! Pomóż mi" myśli krążyły mi po
głowie gdy łódź odpływała. Płynęliśmy przez spokoje i otwarte morze. Po
jakimś czasie wpłynęliśmy do jaskini. Było tam ciemno i nieprzyjemnie,
wszędzie czuć było zdechliznę, a co krok w wodzie leżały kości i trupy.
Jeśli chcą mnie zabić to lepiej żeby zrobili to od razu bo długo tu nie
wytrzymam... Ku mojemu zdziwniu, łódź dotarł na polanę. W prawdzie nie
była ona najpiękniejsza ale spełniała warunki. Stał na niej las. Wielkie
drzewa zasłaniające światło słoneczne stały wokół wielkiego domu. Kiedy
tak rozglądałam się, jakieś coś uniosło mnie do góry. Próbując się
wyrwać tylko pogorszyłam. Wisiałam w powietrzu niesiona przez "droma".
Wleciał razem ze mną do tego domku. Połorzył mnie do szklanejkopuły i
zamknął ją na klucz. Leżałam bezradnie w środku "pudła" i czekałam na
jakieś zdarzenie. Usłyszałam maszynę. Z sufitu kopuły wysunęły się
mechaniczne ręce które zdjęły mi liny, uwalniając mnie. Z jednego boku
kopuły ciągnęła się rura która dostarczała mi tlen . W pewnej chwili do
pomieszczenia weszli ludzie ubrani w kolczasne kamizelki. Za nimi szły
roboty. Otworzyli kopułę i wzięli mnie na swoje mechaniczne ręce.
Przenieśli mnie do terrarium gdzie był niby las i jeziorko. Jeśli oni
chcą dowiedzieć się czy mam moc to pożałują. Wstałam i przeszłam się
wzdłuż jednej ze ścian. Ci mężczyźni ciągle mi się przyglądali. Stali
przy jakimś panelu z bezpiecznej odległości. Jeden z nich wcisnął guzik i
zaczął w mojej klatce padać deszcz. Padał i padał, końcu nie
wytrzymałam i stworzyłam wokół siebie tarczę wodną. Deszcz ustał, a ja
opuściłam tarczę. Ludzie patrzyli się jak idioci. Gdyby nigdy czegoś
takiego nie widzieli. Nastała noc... Roboty i ludzie poszli sobie.
Zastąpiły ich androidy które czuwały bym nie wyszła. Zrezygnowana
poszłam spać. Zanim zasnęłam pomyślałam "Tosh... Gdzie jesteś?"
<Toshiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz