niedziela, 11 października 2015

Od Klair do Toshiro

Wszędzie dym... Okropny smród i nieprzyjemny widok czerwonych oczu robotów. Nerwowo rozglądałam się, powoli stawiałam kroki w tył. Roboty były coraz bliżej. Najgorsze jest to, że nie wiem czy Tosh jest przy mnie. Ze strachem przełknęłam ślinę i szepnęłam:
- Toshiro! Gdzie jesteś?
Nastawiłam uszy, cisza. Nagle ziemia poczeła się trząść. Upadłam z lekkim piskiem. W tej samej chwili poczułam na grzbiecie dotyk ciężkiej, metalowej ręki. Nie potrzebowałam zbyt dużo czasu aby domyśleć się kto mnie dotknął. Powoli i niepewnie obejrzałam się za siebie. Stał za mną robot z tytanową głową i silnie rozbudowanym ciałem. Złapał mnie, jego oczy świeciły niczym ogień... Czerwonym aż do bólu kolorem. Zrobiłam poważną minę lecz po chwili znowu zaczęłam się bać. Zamknęłam oczy jednak po chwili otworzyłam je z powrotem. Miałam na sobie liny, bardzo mocno związane. Na szyi miałam łańcuch i przykuta byłam do łodzi. Siedziałam w środku pod jakąś ławką. Rozejrzałam się niepewnie. Na łodzi był jeszcze jakiś człowiek i dwa roboty. Rozmawiali.
- Mamy jednego.
- Ten drugi gdzie? Wiecie, że taka marna samica nie jest na potrzebna!
- Basiorem zajęły się nasze roboty.
- To gdzie on jest?
- Ja... Em...
- Chcesz powiedzieć, że nie wiesz?!
- Tak kapitanie...
- Trudno.
- Jeden z robotów złapał go za ogon i rzucił daleko stąd. Nie wiemy gdzie dokładnie wylądował ale chyba przy "Krainie Czarnokrwistych Smoków". Jeśli rzeczywiście jest odważny, przyjdzie tu i uratuje tą waderę, o ile ona coś dla niego znaczy.
- Więc, zabrać ją i odpływamy!
Wzięli mój łańcuch i pociągnęli do góry coś szepcząc. Niedosłyszałam dokładnie co szeptali ale to nie było coś dobrego. Skoro zależy im na Toshiro to czemu myślą, że ja... "Oj Tosh! Pomóż mi" myśli krążyły mi po głowie gdy łódź odpływała. Płynęliśmy przez spokoje i otwarte morze. Po jakimś czasie wpłynęliśmy do jaskini. Było tam ciemno i nieprzyjemnie, wszędzie czuć było zdechliznę, a co krok w wodzie leżały kości i trupy. Jeśli chcą mnie zabić to lepiej żeby zrobili to od razu bo długo tu nie wytrzymam... Ku mojemu zdziwniu, łódź dotarł na polanę. W prawdzie nie była ona najpiękniejsza ale spełniała warunki. Stał na niej las. Wielkie drzewa zasłaniające światło słoneczne stały wokół wielkiego domu. Kiedy tak rozglądałam się, jakieś coś uniosło mnie do góry. Próbując się wyrwać tylko pogorszyłam. Wisiałam w powietrzu niesiona przez "droma". Wleciał razem ze mną do tego domku. Połorzył mnie do szklanejkopuły i zamknął ją na klucz. Leżałam bezradnie w środku "pudła" i czekałam na jakieś zdarzenie. Usłyszałam maszynę. Z sufitu kopuły wysunęły się mechaniczne ręce które zdjęły mi liny, uwalniając mnie. Z jednego boku kopuły ciągnęła się rura która dostarczała mi tlen . W pewnej chwili do pomieszczenia weszli ludzie ubrani w kolczasne kamizelki. Za nimi szły roboty. Otworzyli kopułę i wzięli mnie na swoje mechaniczne ręce. Przenieśli mnie do terrarium gdzie był niby las i jeziorko. Jeśli oni chcą dowiedzieć się czy mam moc to pożałują. Wstałam i przeszłam się wzdłuż jednej ze ścian. Ci mężczyźni ciągle mi się przyglądali. Stali przy jakimś panelu z bezpiecznej odległości. Jeden z nich wcisnął guzik i zaczął w mojej klatce padać deszcz. Padał i padał, końcu nie wytrzymałam i stworzyłam wokół siebie tarczę wodną. Deszcz ustał, a ja opuściłam tarczę. Ludzie patrzyli się jak idioci. Gdyby nigdy czegoś takiego nie widzieli. Nastała noc... Roboty i ludzie poszli sobie. Zastąpiły ich androidy które czuwały bym nie wyszła. Zrezygnowana poszłam spać. Zanim zasnęłam pomyślałam "Tosh... Gdzie jesteś?"

<Toshiro?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT