Obudził mnie śpiew skowronka. Podniosłam do góry ciężkie ślepie i
mruknęłam parę razy. Głos przypominał nawoływanie i nie ustawał.
Rozejrzałam się lekko przesuwając łeb w jedną ze stron. Powoli wstałam i
parę razy podniosłam łapy, które po chwili wysunęłam do przodu i się
rozciągnęłam. Mlasnęłam głośno i zmierzyłam w stronę wyjścia. Po paru
krokach oślepiły mnie jasne promienie słońca. Zasłoniłam oczy łapą i
spojrzałam przed siebie. Widok był przepiękny, niegęsto rozstawione
drzewa przybierały kolor jasnego brązy. Na zielonych liskach tańczyły
małe świetlne promienie, który nabierały niezwykły widok. Zaś sama
przestrzeń przybrała złoty kolor. Trawa wydawała się miękka, bardziej
niż zawsze, chodź taka nie była. Moje przednie łapy lekko się w niej
zatopiły. Słońce zasłoniło potężne drzewo, a ptaszki latały po całym
lesie wydając odgłosy radości. Ruszyłam powoli przed siebie. Zmęczenie
zaraz mnie opuściło. Nagle poczułam czyjąś woń, wilk zbliżał się w moją
stronę. Szłam nie zatrzymując się, gdy nagle go ujrzałam.
-Cześć, nowa?-przywitał mnie.
Zignorowałam go.
-Halo?-ciągnął.
-Masz na twarzy jajo-odparłam oschle.
Zrobił zdziwione oczy.
-Co się tak gapisz-bąknęłam.
Caspian? Ona już tak ma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz