Wzgórze zaczęło się zapadać. Ze strachu nie zauważyłam jak Tosh chwycił
mnie za łapę. Ciekawiło mnie to gdzie to wzgórze nas wyrzuci. Zamknęłam
oczy z tą okropną myślą i czekałam.............Kiedy poczułam jak leżę
na trawie, wiedziałam że dobrze to się skończyło dla mnie i dla Tośka.
Wstałam i podbiegłam jak najszybciej do leżącego Toshiro. Lecz ubadek z
wielkiej wysokości nie było dla niego zbyt miłe. Z przedniej lewej lapy
leciał mu lekki strumień krwi. Kiedy to zauważyłam pobiegłam szukać
jakieś liście, znalazłam jeden długi liść obwiązałam nim lekko krwawiącą
łapę Toshiro i tylko czekałam aż Tosiek wstanie. Wstał lecz trochę się
chwiał. Posłałam w jego stronę promienny uśmiech i powiedziałam.
-W końcu wstałeś, boli cię łapa?- Usiadłam na trawę czekając na odpowiedź Toshiro
-No trochę ale mogę na niej chodzić więc jest okej.
-No to dobrze że możesz na niej chodzić- Basior uśmiechął się do mnie a po chwili spojrzał na opatrunek.
-A ten.....opatrunek ty mi zrobiłaś?
-No tak a co miałam zrobić, czekać aż się otkniesz?- Lekko się zaśmiałam.
-No to dziękuje za opatrunek, lecz nie jest mi potrzebny- Basior
rozerwał liść. A wtedy Piękna łąka zamieniała się w jakieś dziwne
straszne miejsce, nie wiem jak to określić. Sporrzałam ze strachem w
oczach na Tośka a ten się rozglądał jagby czegoś szukał. Bałam się było
to po mnie widać Toshiro poszedł przed siebie ja nie chciałam zostać
sama i do niego podbieglam. Zaś zaa krzaków wyjawił się jakiś potwór
wtedy wiedziałam że to nie KONIEC. Cofałam się aż drzewo zacięło mi
dalszą drogę. A ten potwór zbliżał się i był coraz bliżej. Nawet nie
mogę opisać jego wyglądu, przeszły mnie ciarki. Nie wiedziałam co mam
robić patrząc się na potwora podeszłam do Tośka mając nadzieje że on cos
wymyśli.
>Tosh? Sorka że takie krótkie ale wena mnie opuściła<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz