Pobiegłam na poranny jogging.
Zauważyłam po drodze pewnego wilka...basiora.
Był średniego wzrostu (wyższy ode mnie),miał biało-czarną sierść
i...bardzo ciekawe skrzydła. W sumie też nie mam normalnych skrzydeł jak
mój kuzyn, Zayn. Mam skrzydła podobne do skrzydeł wróżek i czułki na
czole,więc trochę wachałam się,czy podejść. Może mój wygląd wyśmiać.
-Cz..cześć?
-Witam-odparł,wpatrując się w ziemię.
-Jestem Alice
-Ja Drizzix-uśmiechnął się lekko.
Ja też się uśmiechnęłam.
-Fajne skrzydła-wymsknęło mi się. Uderzyłam się łapą w czoło. Rozległo
się plasknięcie. Już chyba zapadnę się pod ziemię...kolejny potencjalny
kolega ,a ja znowu robię z siebie głupka...
-Wzajemnie-odpowiedział,uśmiechając się do mnie prawie niewidocznie i patrząc się na moje skrzydła.
Uśmiechnęłam się nieswojo.
-Fajne czułki...-dodał nagle.
Przygryzłam dolną wargę.
-Oj spokojnie. Fajne są,ale naprawdę.Masz jakieś pokrewieństwo z wróżkami?-spytał.
-Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym...
Drizzix? Może polubisz,co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz