W pewnej chwili Vincent się położył. Nie miał już siły.
To co teraz?!-spytałam trochę panikując.
Daj mi trochę czasu, odpocznę i możemy iść dalej-uspokoił. Vin zamknął
oczy i chyba odpłynął w swoich myślach. Ja za to usiadłam naprzeciwko
niego i przyglądałam się uważnie. Był nawet do mnie podobny ba, jeśli
ktoś by nas nie znał, uznał że jesteśmy rodzeństwem. W moje przemyślenia
wkradł się dźwięk. Vin ocknął się.
I jak?-spytałam.
Chyba lepiej-mówiąc to próbował wstać.
Wyszliśmy z pod kożeni drzewa i powendrowaliśmy dalej. Była to niedługa
droga. Zauważyłam że wataha ma bardzo bujne tereny, pełno zwierzyny i
piękne widoki. Rozglądałam się często by zobaczyć czy nie ma jakiegoś
zagrożenia. Vincent dobrze sobie radził idą. Był silny. Nagle z daleka
dostrzegiśmy coś czarnego- była to Alfa.
<Vin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz