środa, 15 lipca 2015

Od Ashity do Vincenta i Tiamo

Bezradnie patrzyłam na oddalającego się Vincenta. Chciałam jak najszybciej pobiec za nim, ale nie mogłam zostawić tak Tiamo. No i basior wyglądał, jakby chciał zostać sam. Westchnęłam, pochylając się nad nieprzytomnym wilkiem, którego chwilę temu zrzuciłam z grzbietu. Przez gwałtowny ruch odezwała się moja rana na boku, którą uraczył mnie ten głupi Waru. Na szczęście po chwili Lotis uleczyła mnie, choć pozostanie mi jeszcze przez jakiś czas blizna. Na szczęście już nic nie czułam, więc mogłam zająć się poszkodowanym basiorem. No temu to sprzyja Unmei. Potwór nic mu nie zrobił, tylko ogłuszył. Postanowiłam zostać przy nim i poczekać, aż się obudzi. Byłam wściekła na Waru, że przerwały rozmowę mnie, Vincentowi i Tiamo. Najpierw zapłacą one, a potem... Ferlun mnie popamięta, zemszczę się też za śmierć Nami i mojej dawnej watahy. Choćby miałaby to być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu.
Po paru minutach Tiamo ocknął się. Początkowo tylko otworzył oczy, jednak po chwili już wstał i jakiś czas zataczał się jak pijany, póki nie złapał równowagi i zaczął dość poprawnie myśleć. Uśmiałam się nieźle, widząc wyraz jego pyska.
- Jak się czujesz?- zapytałam, nadal się śmiejąc.
< Tiamo? Mam wzywać pogotowie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT