Jaskinia do której zaprowadziła mnie sroga wadera był ogromna, wysoka i
szeroka z niebieskimi ścianami, po których spływały co jakiś czas krople
wody. Na środku jaskini stało duże niebieskie łoże, na którym leżały
poduszki różnej wielkości i koloru. Gdy spojrzało się w górę, na suficie
namalowane było letnie niebo z białymi obłoczkami chmur.
- Jest zaczarowany - usłyszałyśmy kobiecy głos i podeszła do nas
czarno-niebieska wadera. Uśmiechnęła się przyjaźnie i dodała - Sufit.
Ciemna wadera westchnęła głośno i wzniosła oczy ku niebu.
- Ashito, ta wadera, Destiny, weszła na NASZ teren - podkreśliła głośno.
- Gdy jest dzień sufit pokazuje niebieskie niebo usiane chmurkami,
jednakże w nocy sufit jest granatowy, pełen gwiazd i widnieje na nim
pełnia księżyca - kontynuowała, jak się domyśliłam, Ashita.
- Alfo, ONA wkroczyła na NASZ teren. BEZ POZWOLENIA.
Ashita popatrzyła na mnie uważnie i dociekliwie. Jej wzrok przeszywał
mnie i natychmiast zapragnęłam być niewidzialną. Nie teraz, skarciłam
samą siebie i zdałam sobie sprawę, że nie wiem co ja tu jeszcze robię.
Cała sprawa w ogóle mnie nie interesuje, całe wkraczanie na tereny i
gwałtowne ciemne wadery zaczynają mnie powoli wkurzać. Teraz powinnam
była iść w stronę domu Natery i szukać gałązek na ognisko, a nie stać
przed Alfą Ashitą czekać na werdykt jak mnie ukarać.
- To już nie ma znaczenia - prychnęłam.
- Ashito! To ma znaczenie i to wielkie! Wkroczyłaś na NASZ teren!
Powinno cię to obchodzić, przynajmniej trochę! - warknęła ciemna wadera.
<Ashito? Amifitryno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz