Razem w Tiamo i Vincentem siedzieliśmy, rozmawiając. Nagle szary basior zwrócił się do czarnego:
- Wejścia z motylkami są fajne. Nie bądź taki milczący, wiem, że jesteś bardziej gadatliwy. Prawda?- zapytał.
- Różnie bywa- odparł.
- Oj, dajcie spokój!- powiedziałam, rozbawiona tą wymianą zdań.
Nagle poczułam dziwny zapach, który skądś kojarzyłam. Nie... to nie mógł być...
- Tiamo, uważaj!- krzyknęłam, dostrzegając stwora tuż za wilkiem. Ledwo odskoczył.
- Co to jest!?- krzyknął Vincent.
- Waru!- odparłam. W tym samym momencie zauważyłam, że oprócz jednej kreatury, były też cztery inne. Każde przypominały kształtem smoka.
- No to mamy tyci problem- wyszeptał Vincent.
- Skup się i atakuj!- krzyknął Tiamo.
Kompletnie nie zwróciłam uwagi rozmowę basiorów. Na widok potworów winnych śmierci mojej dawnej watahy i Nami, moje ciało zareagowało samo. Rzuciłam się na pierwszego Waru, używając Wietrznych Ostrzy. Ze stwora zaczęła ciec czarna krew, jednak nie przerwał ataku. Drasnął mnie w bok, tworząc długą szramę. Dziękuję bardzo, ale zbędny prezent. Ponownie użyłam tej techniki i tym razem osiągnęłam swój cel- stwór padł na ziemię bez życia. Tiamo rzucił się na kolejnego. Spojrzał na swojego przeciwnika i chyba coś mu zrobił, bowiem ten zaczął się zachowywać jakby nic nie widział. Następnie basior skoczył na niego i zagryzł, pomagając sobie także ostrymi pazurami. Kiedy chciał pokonać trzeciego, za bardzo się pośpieszył. Waru uderzył go potężną łapą i wilk padł nieprzytomny na ziemię.
- TIAMO!- krzyknęłam równocześnie z Vincetem, który nie ruszał się, wpatrując się szeroko rozwartymi oczami w naszych wrogów.
Wściekła, rzuciłam się na tego, który skrzywdził czarnego basiora.Użyłam Kryształowego Łańcucha, przebijając jego ciało na wylot.
- Vincent! Powierzam ci pokonanie ostatniego! Ja zabiorę stąd Tiamo, zaraz przyjdę!- powiedziałam, ciągnąc basiora w bezpieczne miejsce. Szary wilk spojrzał na mnie i...
< Vincent? Tiamo? Co robimy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz