Popatrzyłam na basiora, na różę i znowu na basiora. Z tego co mi kiedyś
mówili miała brata, ale niego nie zabrali, zabrali tylko mnie. Stałam
się wesołą ale niewrażliwą na krzywdę innych waderą. Szkolono mnie do
walki, na silna maszynę do zabijania, udało im się.
Zerknęłam jeszcze raz na basiora, głośno westchnęłam i w końcu odparłam:
- Niech ci będzie.
Basior poderwał się szybko z miejsca i przytulił mnie tak mocno, że nie
mogłam złapać tchu. Jeśli on test taki uczuciowy, to ciekawi mnie jakie
będą jego dzieci. Jeśli będą się do mnie kleić i wymawiać moje imię z
dopiskiem "ciociu", to już możecie mnie udusić.
- Spokojnie, spokojnie, dusisz mnie - wydyszałam, puścił mnie i rzucił szybko odpowiedź:
- Wybacz...
- Chcesz coś zjeść? - Szybko zmieniłam temat, jak to ja.
Nie czekając na jego reakcję, rzuciłam się w głąb lasu, mam ochotę na
królika, fretkę, lub coś, co jest równie małe. Za dużo jem, niedługo
będę wyglądać jak szafa trzydrzwiowa. Albo i nie, za dużo trenuje by tak
się mogło stać.
Usłyszałam jak coś przebiegło mi pod łapami, zboczyłam ze ścieżki za tą
istotą. Był to mały szary zając, ugryzłam go w szyję, chyba za mocno, bo
głowa mu odpadła, ale nieważne.
Wzięłam zwierze do pyska i ruszyłam w stronę basiora, który cały czas stał na ścieżce.
- Chcesz? - Spytałam
<Zuko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz