Wstałam i otrzepałam się. Było mi wstyd...mam nadzieję, że basior nie
zauważył, gdy się zaczerwieniłam. Kiedy stałam...nagle upadłam.
-Chyba jednak nie będę mogła...-szepnęłam.
-A tobie jednak coś jest!-odszepnął zaniepokojony.-To moja wina...
-Nie, to moja wina...-odpowiedziałam.-Ja chciałam robić te brzuszki...
-Ech...chodź...-powiedział, po czym wziął mnie na grzbiet.
Hm...nawet wygodnie było na jego grzbiecie...Byliśmy chyba daleko od
terenów, bo "wycieczka" zajęła nam...nawet nie wiem ile. Ale na pewno
dużo. Wtuliłam się w futro na karku Ignis'a, po czym zasnęłam. Spałam, a
raczej ucięłam sobie drzemkę około 8 minutową. Leżałam na Ignis'ie, a
przechodzące wilki gapiły się na nas. Inne coś o nas szeptały...Ale
mniejsza o nich. Niech sobie myślą, co chcą. Każdy wie, że Ignis i ja
nie jesteśmy parą. Po prostu przyjaciółmi. Ignis jest fajny, lubię go.
Miły...troskliwy...idealny przyjaciel.
-Em...Ignis?-szepnęłam.
-Tak?-odpowiedział szeptem, po czym zaczęliśmy szeptać:
-Lubisz mnie?
-Ym...no...tak...
Ja pokiwałam tylko łebkiem i dalej położyłam go na karku basiora. On
westchnął. Nagle zrobiłam się głodna...ale jakby "bałam" się mu to
powiedzieć. W końcu rozległo się burczenie. Ignis roześmiał się.
-Głodna jesteś, co?-spytał.
-Yhym...-mruknęłam.
-Czekaj, no, upoluję nam coś.-rzekł z uśmiechem.-Poczekaj na tym drzewie.
Podsadził mnie na gałąź, a ja obserwowałam jego ruchy. Najpierw zaczął
tropić-nie minęła minuta, już znalazł małą sarnę. Uznał, że będzie
idealna, a potem zaczął kombinować, jak odciągnąć ją od stada, lub
odwrotnie. Później rzucił się w stado, płosząc je. Mała sarna nie miała
gdzie uciec, więc biegła na ślepo. Kiedy była pode mną, chciałam na nią
skoczyć, ale Ignis kiwnął głową przecząco. W końcu złapał zwierzę za
tchawicę i zacisnął szczęki. Małe przestało wierzgać i polała się krew.
Popatrzył na mnie.
-Skocz na mój grzbiet!-rozkazał przekrzykując wiatr.
-Nie...boję się.-odpowiedziałam i mocniej położyła się na gałęzi.
-Zaufaj mi.-powiedział.
Skoro mam mu ufać...dobrze. Jeśli mnie nie złapie-umrę...i co? W końcu
stanęłam na gałęzi i skoczyłam. Basior podbiegł pode mnie, a ja upadłam
na niego tak, że moje łapy zwisały po obu stronach jego szyi.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
-Jedz już...bo umrzesz z głodu...-powiedział i usiadł przed zdobyczą.
Ja zaczęłam jeść, ale zaraz przerwałam.
-A ty, nie jesz?-spytałam zaskoczona.
-Nie, to dla ciebie, jedz.-odparł.
Ja zaczęłam jeść i kiedy prawie skończyłam, kawałek mięsa złapałam w
pysk i podeszłam do Ignis'a. Usiadłam obok niego i położyłam mięso przed
nami. On popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Ja uczyniłam to samo.
Złapał jeden koniec mięsa, podniósł i kazał mi chwycić za drugi.
Zaczęliśmy jeść, a kiedy prawie dotknęliśmy się pyskami, ja puściłam
mięso i zaśmiałam się krótko i cicho, coś w stylu "hehe". On popatrzył
na mnie i dokończył jeść. Później wybraliśmy się na uroczy spacer. Ja i
on. Kiedy spadał liść, ostatni liść, skoczyłam nad głową Ignis'a i
złapałam go. Ignis zdumiony popatrzył na mnie i na liść, który
trzymałam.
-Wysoko skaczesz! Już...nawet nie widać, że niedawno nawet nie stałaś...-rzekł.
-No właśnie, nie? Co za niespo...-nie dokończyłam, bo wtedy upadłam.
Zdążyliśmy to powiedzieć, a już upadłam...Co za pech! Znów Ignis wziął
mnie na grzbiet, a ja trzymałam listek w łapie. Dotarliśmy do jaskini, a
ja schowałam listek. W końcu nadeszła noc. Położyłam się niedaleko
Ignis'a, na jego posłaniu.
-Dobranoc...-szepnęłam.
-Dobranoc.-odszepnął i zamknął oczy.
Ja poczułam chłód. -*No chyba się nie obrazi?*-pomyślałam i przytuliłam się do boku Ignis'a. On przez sen uśmiechnął się.
<Ignis? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz