poniedziałek, 14 grudnia 2015

Od Toshiro do Klair

Otrzepałem futro z wody, chcąc jak najszybciej być na powrót suchym. Zdecydowanie wolę stąpać po stałym gruncie.
Kiedy zakończyłem ,,suszenie się", obróciłem łbem, próbując dostrzec wszystkie szczegóły nowego miejsca. Była to sporych rozmiarów jaskinia, na jej kamiennym suficie dostrzegałem wiszące stalaktyty. Nieco przerażająca była myśl, iż gdyby jeden taki na mnie spadł, przedziurawiłby mnie jak kurczaka z rożna. Za to stalagnaty, rosnące pionowo z podłoża, wyglądały zupełnie jak kolce ze skóry wiekowego smoka. Cały czas słyszałem odgłosy spadających kropel wody.
- Czyżby szykowała się kolejna przygoda?- zapytała Klair z szerokim uśmiechem na pyszczku.
Również wyszczerzyłem kły i lekko ją przytuliłem.
- Z tobą to zawsze- odparłem.- Jak dalej będziemy mieć tyle przygód, to w końcu chyba...
- Oj tam, dasz radę- wilczyca szturchnęła mnie.- A może i nie..?
- Nie martw się- mruknąłem, wypinając dumnie klatkę piersiową.- Dobrze będzie.
Nagle jaskinię wypełnił niezwykły blask, jakby...ruchomy. Przyjrzałem się uważniej: bez wątpienia były tu świetliki. Tylko co one tu robią?
- Tam jest jakiś korytarz- oznajmiła Klair.- Idziemy?
- Oczywiście, Kapitanie- odparłem ze śmiechem.
Raźnym krokiem ruszyliśmy przed siebie. Miałem nieopisane poczucie zagrożenia, zupełnie jakby każdy nerw w moim ciele wołał ,,Uciekaj!". Mimo to postanowiłem zaryzykować. Raz się żyje, nie?
I w tym samym momencie świetliki zniknęły. A co za tym idzie, zrobiło się ciemno jak w nocy.
- Tosh?- cichy szept wadery przeciął głuchą ciszę jaskini.
- Jestem tutaj- chwyciłem mocno jej łapę.- Chcesz iść dalej?
- Pewnie!
No to poszliśmy. Miałem wrażenie, że ten korytarz nie skończy się nigdy. Każdy kolejny krok właściwie nie wnosił niczego- zupełnie jakbym dreptał w miejscu, niezdolny do podjęcia jakiejkolwiek sensownej decyzji.
- Nie wyjdziecie stąd.- Nagły głos, potężny i aksamitny, dobiegający ze wszystkich stron, przywołał mnie do rzeczywistości.- Sami weszliście w moją pułapkę. Idziecie teraz Korytarzem Iluzji. Im dalej się w niego zagłębiacie- jego wypowiedź przerwał nagły wybuch zimnego, ostrego śmiechu- tym mniejsze wasze szanse na powrót!
- Więc po prostu się wrócimy!- warknąłem.
- A myślisz, że moje kochane dzieci ci na to pozwolą?
Jakby na zawołanie, usłyszałem warczenie tuż za sobą. Tysiące wściekłych stworzeń wydawało z siebie przeróżne dźwięki- od miauczenia, po szczekanie i szczęki ostrzy, aż po warczenie i głuche dudnienie. Na poważnie, sam nie widziałem, ile to jest możliwości w wydawanych odgłosach. Mozna by na tym zrobić niezłą karierę.
Ale widziałem jedno: sami nie mieliśmy niemalże szans ich pokonać. Pozostawał bieg.
Chwyciłem Klair za łapę i nie czekając na jej reakcje, pognałem przed siebie. Wiatr, wywołany rozpędem, uderzył w mój pysk lodowatym podmuchem, jakby sam Pan Tajemniczy śmiał mi się prosto w oczy. Ale wolę to, niż bycie rozszrpanym.
- Tosh, zawsze pozostaje walka- mruknęła wilczyca.
- Obiecałem, że na zbędne niebezpieczeństwo cię nie narażę- odparłem, próbując jeszcze bardziej przyśpieszyć.- Może te kochane dzieciaczki zaraz dadzą nam spokój, wtedy pomyślimy jak wrócić. Psuje ci?
< Klair? Gotowa na przygodę? xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT