- Steve.- Odparłem.- Ale to zależy ok okoliczności..
- Okoliczności?..- Chyba nie do końca rozumiała o co chodzi.
- Na przykład, spójrz.- Kiwnąłem łebkiem w stronę nieba.- Mamy dość
ładną pogodę, bezchmurne niebo, ale dość chłodno. Nie widzisz? Ta pogoda
aż krzyczy ,,Steve"! Nie Steven, nie Stevenson...po prostu Steve.
- Niech będzie, S t e v e...- Z uśmiechem przecedziła każdą
literkę.-...co TY robiłeś? No wiesz...zanim..- Potarła obolałe miejsce.
- ...wpadłem?- Zabrzmiało to trochę dwuznacznie. - Na potrzeby tego oto dnia załóżmy że ćwiczyłem.- Wzruszyłem ramionami.
-Ale..- Nanami odwróciła się za siebie.
- O, też ćwiczyłaś? No masz...ale zbieg okoliczności- Nie mogłem
powstrzymać uśmiechu.-...A wiesz, takie zbiegi okoliczności nie zdążają
się zbyt często.- łokciem stuknąłem ją dwa razy w bok.
- Ale...- Tym razem spojrzała na mnie. Taa...miała podobne zdanie o zbiegach okoliczności,co ja.
- No ale kto by tam rozpamiętywał ,,co ja robiłem, zanim wpadłem..?" -
Westchnąłem teatralnie.- Przyczepianie się do czynności robionych pięć
minut temu nie jest zbyt najlepszym pomysłem, nieprawdaż?
I zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, dokończyłem za nią.
- Świetnie że się ze mną zgadzasz!- Moje charyzmatyczne podejście chyba
zabrnęło w trochę złym kierunku. Więc postanowiłem dokończyć to
nienachalnym pytaniem:
- Pytanie tylko, czy chciałabyś pobiegać.- Kiwnąłem łebkiem w stronę
polnej dróżki.- Bo wiesz...chyba warto jest kończyć to, co się zaczęło,
nie sądzisz?...
Dyskretnie ustawiłem się na ścieżce tuż obok wadery ,dalej nie
spuszczając z niej wzroku. A oczy mówiące ,,proszę" tylko postawiły
kropkę nad ,,i". Teraz wystarczy tylko czekać na rezultat.
(Nanami?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz