Z niedowierzaniem wpatrywałam się w oczy basior, a on w moje. Nie mogłam
uwierzyć własnym uszom. On… On naprawdę mnie o to spytał. Spytał mnie
czy zostanę jego partnerką. Oczy błyszczały mi się jak gwiazdy na
niebie. Dotknęłam łapą prześlicznego naszyjniku od Rivaille’go po czym
skoczyłam na niego przewracając go na plecy. Wtuliłam się w jego futro.
- Wyobraź sobie, że ja też zakochałam się w tobie od tamtego momentu. I
tak, zostanę twoją partnerką- szepnęła a na moim pyszczku pojawił się
uśmiech. Rivai również się uśmiechną. Chciałabym aby ta chwila trwała
wiecznie, ta niesamowita chwila.
- Cieszę się, że się zgodziłaś…- szepną mi do ucha basior. Teraz jego
głos już nie drżał tak jak wcześniej kiedy mnie o to spytał. Był
spokojniejszy. Podniosłam lekko głowę i pocałowałam samca w policzek.
Ten zrobił to samo po czym objął mnie delikatnie łapami. Z uśmiechem
zeszłam z Rivaille’go i położyłam się obok niego.
- To co teraz? Nie wiem… Coś powiedzieć trzeba, nic nie mówić, czekać…- powiedziałam i popatrzyłam na wilka.
- Na razie cieszmy się chwilą- odpowiedział.
- Masz racje- uśmiechnęłam się po czym dodałam- Może dokładniej zwiedzimy to miejsce?
- W sumie, czemu nie. Kiedy je znalazłem to się za bardzo tu nie
zagłębiałem- odparł z uśmiechem Rivai. Wstaliśmy i ruszyliśmy w głąb
pięknego, fioletowego lasu. Podziwialiśmy widoki, a ja wciąż nie mogłam
uwierzyć w to co się stało. Przez chwile myślałam, że to cudny sen i, że
zaraz się obudzę, ale nie. To była rzeczywistość. Coś cudownego.
Jeszcze ten piękny prezent w postaci naszyjnika. Nie mogę opisać swojego
zadowolenia. Po prostu jestem najszczęśliwszą waderą pod słońcem.
- Hm… Co powiesz na zabawę w chowanego?- zaproponowałam basiorowi. On spojrzał na mnie.
- Możemy- powiedział i dodał- Mogę szukać.
Uśmiechnęłam się.
- A więc do drzewa, zakryj oczy i licz do dwudziestu- rzekłam. Trochę
zachowywałam się teraz jak dzieciak, ale co tam. Rivaille podszedł do
najbliższego drzewa, zakrył oczy łapkami i zaczął liczyć. Ja szybko
znalazłam sobie miejsce do ukrycia. Postanowiłam wejść sobie na drzewo.
Szybko wdrapałam się na jedno z nich i położyłam się na jednej z gałęzi.
- Dwadzieścia!- usłyszałam donośny głos basior. Zaśmiałam się cicho po
czym zamilkłam. Rivai spokojnym krokiem szedł przed siebie rozglądając
się na boki. Kiedy była dalej od mnie spojrzał w górę, lecz jednak był
dalej więc mnie nie zobaczył. Ponieważ basior kręcił się w pobliżu
mogłam dostrzec wyraz jego pyska. Wyraźnie było widać, że już chciał
mnie znaleźć. Postanowiłam ułatwić mu to zadanie więc zaczęłam niezbyt
głośno śpiewać i przy okazji z chodząc z drzewa.
- Znasz ten głos,
Znasz te oczy,
Znasz tą posturę,
Znasz po prostu mnie.
Mój uśmiech nie jest co obcy,
Moja złość nie jest co obca,
Mój charakter nie jest co obcy.
Byłam już na ziemi kiedy skończyłam śpiewać. Podeszłam do Rivaille’go
który patrzył cały czas na mnie. Usiadłam przed nim i czekałam na jego
reakcje. Nigdy nie myślałam o tym, że kiedyś tak zaśpiewam. Że kiedyś
zaśpiewam przed nim. Miałam nadzieje, że ten śpiew nie wyszedł mi na
złe.
<Rivaille? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz