niedziela, 6 grudnia 2015

Od Modlisznika do Klairney

-Łał, to było...szybkie-stwierdziłem gdy wraz z niebieską waderą opuściliśmy parę alpha.Sądziłem że inicjacja potrwa trochę dłużej, że spytają mnie o imię, skąd się wziąłem czy też o te ślady krwi które pozostały mi na pysku.A tu proszę, dowiedziałem się tylko że stanę się członkiem watahy "jeśli chcę".Czy to przenośnia?Z resztą, może właśnie tak watahy przyjmują nowych członków?W końcu do żadnej nie należałem.Zimny podmuch wiatru opłynął moją twarz gdy wyszliśmy z jaskini przywódców.
-Teraz pokażę ci nasze tereny-rzekła wilczyca drepcząc tuż przy moim boku.
-Klairney.-powiedziałem zwracając na siebie uwagę wadery-To pani imię, prawda?Przynajmniej tak zwracała się do pani alpha.
-T-tak, tak się nazywam-powiedziała lekko zmieszana Klair.
-Jestem Modlisznik, miło mi-ukłoniłem się uśmiechają się chytrze.
-Miło cię poznać-zaśmiała się niebieska wilczyca.
Przez chwile panowała cisza, podążałem za Klairney jak jakieś ciele czekając aż opowie mi co i jak.Przez cały czas mijaliśmy wilki, z pewnością innych członkow watahy.Piękne wadery, dobrze zbudowane basiory...Przyglądali się mi jakbym był z innej planety.Bynajmniej teochę tak wyglądałem. Moja przewodniczka śmiało kroczyna na przód.Miała chyba dość wysoką pozycję w hierarhii tej wataszki.
-Oh, pani Klairney dokąd teraz idziemy?-spytałem zostają w tyle.Ona była tak energiczna, a ja tak żałośnie słaby...

(Klairney?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT