Był środek nocy. Nie chciało mi się już dłużej walczyć z bezsennością,
więc postanowiłem spróbować czegoś innego niż ciągłe gapienie się w
sufit własnej jaskini. A spacer pod gwiazdami wcale nie był takim złym
pomysłem...
Ze względu na otaczającą mnie ciemność ,nie za bardzo wiedziałem gdzie
się znajduję. A dookoła mnie rosły tylko drzewa...dużo drzew.
Ich koślawe pnie i ogołocone z liści gałęzie przypominały bardziej
potwory, niż honorowego dostawcę tlenu. Ale czemu tu się dziwić. Jest
zima. Tylko że śnieg zwykle umiliłby tą całą mroczną atmosferę- a śniegu
ni ma, a mroczne drzewa pozostaną tym czym są, przynajmniej do końca
zimy.
Ale jedno z tych drze było inne. Z jednej z jego gałęzi zwisał
nienaturalny kształt. Oczywiście pierwsze co mi przyszło do głowy to
,,Wisielec"
Masa ludzi przychodzi tu, uciekając od samego siebie, a gdy i to nie
zadziała, robią za przerośniętą ozdobę choinkową. Doprawdy żałosne...
Podszedłem bliżej, chcąc dokładniej obejrzeć nieżywego. Ale gdy tylko
znalazłem się jakiś metr od ciała, okazało się za należy do wilka. A tym
bardziej nie jest martwe. Wadera nie zwisała za szyję, na kawałku
przetartego sznurka. Gałęzi trzymaj się długi, szczurzy ogon,
niespotykany wśród innych wilków. Jej klatka piersiowa unosiła się
monotonnie w górę i dół...
spała?
Podszedłem jeszcze bliżej starając się wyczuć drganie powiek. Stara dobra sztuczka, na ,,śpiących" i ,,nieprzytomnych" .
- Podejdziesz jeszcze bliżej, czy mam ci wydrapać oczy? - Mruknęła, nawet nie otwierając własnych oczu.
Zaśmiałem się pod nosem, nie zwracając uwagi na groźby.
- Przestrzeń osobista...- Warknęła lekko podenerwowana. - Nie słyszałeś o czymś takim...?
Drugie ostrzeżenie, choć groźbą nie było, brzmiało na o wiele bardziej prawdziwe. Więc cofnąłem się trochę. Tylko trochę.
- Wiesz, może rozmawiałoby się trochę przyjemniej, jakbyś nie dyndała tak głową w dół? - Roześmiałem się, szepcząc jej do ucha.
(Annabell?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz