Był ciepły poranek. Księżniczka Celestia zadbało o to, by słońce grzało
dziś wyjątkowo mocno. Podziękowałem jej w myślach za taki piękny dzień i
postanowiłem złożyć jej niedługo ofiarę z jakiegoś niewiernego
poganina. Wtedy przypomniała mi się jedna ważna rzecz. Dzisiaj była
sobota, a więc miałem dyżur jako sprzątaczka. Złapałem się za głowę, bo
na śmierć o tym zapomniałem. Szybko cofnąłem się do jaskini i zabrałem
moją miotłę. Złapałem ją dumnie, po czym ochoczo zacząłem zamiatać
liście leżące na ziemi. Szybkimi ruchami kręciłem miotłą oczyszczając
główną alejkę ze wszystkich śmieci i pogrążyłem się w myślach. Dlaczego
równie łatwo nie mogę oczyszcić tego świata ze wszystkich heretyków nie
wielbiących na kolanach Księżniczki całego świata, zarówno tego
kucykowego, jak i wilczego. Od początku pobytu w tej watasze nie
trafiłem na żadnego osobnika wierzącego w siłę magii, wyobraźni, różu i
kucyków. Nagle moja miotła, dotychczas rozwiewająca liścię lekki ruchami
natrafiła na opór. Spojrzałem w dół i zobaczyłem wielką, futrzastą
kulkę. Odsunąłem się szybko odwracając moje berło w dłoni i nieśmiało
dotknąłem znaleziska trzonkiem miotły. Nic się nie stało, dlatego
ponowiłem ruch. Tym razem to coś wydało z siebie jęk. Podniosło się z
ziemi zyskując bardziej prosty kształt i coraz bardziej upodabniało się
do wilka.
-Na Celestię! Czym ty jesteś i co tu robisz?-wrzasnąłem
-Jestem wilkiem, spałem a potem ty... Po co ci ta miotła?
Wyprostowałem się dumnie, wiedząc że wilk zazrości mi mego stanowiska.
-Jestem Pinki Gay, naczelny sprzątacz. A ty?
<ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz